Transparenty, flagi, szaliki i głośne okrzyki - w takiej atmosferze w siedzibie Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu oglądano rywalizację łyżwiarzy szybkich na 1500 m i triumf w Soczi Zbigniewa Bródki - chłopaka z Domaniewic i strażaka z Łowicza.
"W tej chwili trudno wyrazić naszą radość i wszystkie emocje. Jesteśmy dumni ze Zbyszka" - powiedział klubowy trener Bródki Mieczysław Szymajda tuż po tym, jak jego podopieczny z UKS Błyskawica Domaniewice wywalczył złoty medal olimpijski.
Podobnie jak w minioną środę, Szymajda walkę panczenistów oglądał w siedzibie straży pożarnej w Łowiczu, gdzie na co dzień pracuje Bródka. Pękająca w szwach niewielka sala udekorowana była m.in. wielkim plakatem ze zdjęciem Bródki i napisem "Kibicujemy Naszemu Mistrzowi". Mistrz nie zawiódł tych oczekiwań.
"Jak zdobędzie medal, to będzie u nas euforia. Bo Zbyszek jest jednym z nas, jednym ze strażaków" - mówił na początku tygodnia młodszy aspirant Rafał Szemberg.
Strażacy z Łowicza mieli nadzieję, że ich kolega już w biegu na 1000 m zajmie jedno z miejsc na podium, jednak na tym dystansie Bródka był 14. Zdaniem Szymajdy był to jednak wynik poniżej możliwości zawodnika Błyskawicy. Szkoleniowiec wierzył, że jego wychowanek na swoim koronnym dystansie osiągnie znacznie lepszy rezultat.
"Jeśli Zbyszek wystartuje na starych płozach i podczas biegu nie popełni błędu, to na 1500 m powinien wywalczyć przynajmniej brązowy medal" - przekonywał PAP Szymajda.
I Bródka medal zdobył, ale nie brązowy tylko złoty. Trener UKS Błyskawica nie potrafił jednak po biegu powiedzieć, czy ubiegłoroczny zdobywca Pucharu Świata walczył na torze na tych samych płozach co w biegu na 1000 m, czy też wrócił do "starych, kochanych i sprawdzonych" płóz, na których święcił triumfy w przeszłości.
"Wydaje mi się, że były to te stare płozy, ale pewności nie mam. W tych emocjach nie zdążyłem się przyjrzeć. W tej chwili nie ma to już jednak znaczenia. Ważne, że Zbyszek to wygrał. Na poprzednie igrzyska pojechał raczej po to, żeby je zaliczyć. Teraz jednak przygotowywał się, żeby pojechać po bardzo mocny wynik i po medal. Trafił z formą i zdobył ten najcenniejszy" - powiedział PAP Szymajda.
Już po zakończeniu rywalizacji do osób świętujących w strażackiej sali sukces Bródki dołączył m.in. jego teść Bogdan Rząp, który rywalizację łyżwiarzy oglądał w domu z żoną.
"Jestem dzisiaj w niebie. Jak wszystko się skończyło, to z tej radości ucałowałem Zbyszka przez telewizor" - mówił rozentuzjazmowany.
Powiedział, że start zięcia przeżywał tak mocno, że już od kilku dni nie mógł spać i pracować. Dodał jednak, że po losowaniu był przekonany, że Zbyszek zdobędzie medal na 1500 m.
"Uwierzyłem w to, jak wylosował Shani Davisa. To jego idol i świetny zawodnik, miał więc z kim rywalizować. I wygrał. Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za Zbyszka i wierzyli w mojego zięcia" - powiedział Rząp.
Ogromnej radości nie ukrywali również strażacy, którzy tym razem mogli obejrzeć całe zawody. Środowe emocje podczas walki na 1000 m przerwały im alarmy, po których musieli wyjechać do akcji ratowniczych. Sobotnie popołudnie było spokojniejsze i zakończyło się sukcesem ich kolegi.
Komendant jednostki PSP w Łowiczu brygadier Jacek Szeligowski już zapowiedział, że podobnie jak po zdobyciu przez Bródkę Pucharu Świata, specjalna delegacja pojedzie do Warszawy na lotnisko, by przywitać mistrza olimpijskiego po powrocie z Soczi. Dodał jednak, że po krótkim odpoczynku jego podwładny wróci do normalnej służby.
"Osiągnął ogromny sukces, na który ciężko pracował. Staraliśmy się mu w tym pomóc, by mógł jak najwięcej trenować i startować. W tym czasie służbę za niego pełnili jego koledzy. Niestety, teraz będzie musiał odrobić to, co oni robili za niego. Po powrocie damy mu więc trochę odetchnąć, a później wróci do służby" - powiedział Szeligowski.
Do łowickiej jednostki Bródka dojeżdża z pobliskich Domaniewic, gdzie mieszka z żoną i dwiema córkami. Gdy jest na miejscu, trenuje w siłowni, w sali i na stadionie w Domaniewicach. Na łyżwach nie jeździ, bo nie ma tam sztucznego lodowiska. UKS Błyskawica w Domaniewicach do swojej dyspozycji ma tylko betonowy plac o wymiarach 60 m x 40 m, na który w czasie mrozów wylewana jest woda. Tej zimy lodowisko udało się uruchomić tylko na dwa tygodnie.
O tym, że swoją karierę zaczynał tu złoty medalista olimpijski świadczą jedynie rozwieszone na ogrodzeniu banery z napisami: "Zbigniew Bródka naszym mistrzem jest. Domaniewice Polska", "Domaniewice ze Zbigniewem" i "Dziękujemy!! za Puchar Świata w łyżwiarstwie szybkim". Wkrótce dojdzie kolejny z podziękowaniami za złoty medal w Soczi. To pierwszy medal zimowych igrzysk olimpijskich nie tylko dla maleńkich Domaniewic (cała gmina ma niespełna 5 tys. mieszkańców) ale też dla województwa łódzkiego.
Szymajda, prekursor łyżwiarstwa w Domaniewicach i odkrywca talentu Bródki, ma nadzieję, że sobotni sukces zawodnika UKS Błyskawica tym razem przełoży się na wzrost zainteresowania łyżwiarstwem w okolicach Domaniewic.
"Ubiegłoroczny Puchar Świata zwiększył wprawdzie zainteresowanie ludzi Zbyszkiem, ale nie łyżwiarstwem szybkim. Kto lubi ruch, to się garnie do sportu, ale takich osób jest mało. Obecnie mamy w klubie 33 zawodników. Niestety, większość młodzieży zaraża się siedzeniem w domu" - zakończył Szymajda.