Bohaterem jest się nie tylko wtedy, gdy się umiera.
Jestem po seansie przedpremierowym najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego „Jack Strong”. Długo czekałam na ten film. Pułkownik Ryszard Kukliński (pseudonim Jack Strong), grany bardzo dobrze przez Marcina Dorocińskiego, wreszcie może zostać zrehabilitowany na oczach widzów. W końcu ktoś o nim opowiedział i to w taki sposób, że nawet jeśli nie zna się jego historii, film sam ją broni.
Dla widza jest to także świetnie zrobiony film sensacyjny. Trzyma w napięciu do końca – zasługa również genialnie skomponowanej muzyki przez Jana Duszyńskiego. Ale, co ważne, pokazuje historię Polski z zupełnie może nieznanej dla co poniektórych perspektywy i po prostu nie można przejść nad nią obojętnie.
Ile człowiek jest w stanie poświęcić dla ojczyzny? Kto przy zdrowych zmysłach, nie biorąc zupełnie nic w zamian, od siebie dostarczałby tajne materiały dla CIA, by nie dopuścić do wybuchu III wojny światowej? Czy było warto? W końcu pułk. Ryszard Kukliński miał dwóch synów i obaj zginęli w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Jeden wypłynął w rejs i nigdy nie wrócił. Drugi, na oczach swoich studentów, został przejechany ciężarówką – dwa razy, by sprawcy mieli pewność, że nie żyje. Więc czy było warto?
Co czuł ojciec, który stracił dzieci, by ratować kraj? Co czuł Polak, któremu przez lata odmawiano rehabilitacji?
To tylko kilka pytań, które wyłaniają się po obejrzeniu filmu. I nie dają spokoju, wręcz nie powinny go dawać.
Mam wrażenie, że często kojarzymy wyraz „bohater” ze słowem „śmierć”. Jakby tylko śmierć, a nie czyny były warunkiem bycia bohaterem. A w filmie nie ma śmierci głównej postaci, jest zdrajca komunizmu, sowietyzmu, Związku Radzieckiego. Tu bohaterem jest patriota – prawdziwy Polak z krwi i kości, który przetrwał i któremu hasło „Bóg – honor – ojczyzna” było bardzo bliskie sercu. On je naprawdę zrozumiał i wypełnił. Ale czy my rozumiemy?
Zastanawiające jest to, że w dobie Internetu, masowego przekazu, osoba Ryszarda Kuklińskiego wciąż jest nieznana młodemu pokoleniu.
Przed seansem rozmawiałam ze znajomymi i nikt z nich wcześniej o pułkowniku nie słyszał. Dlatego bardzo się cieszę, że 7 lutego film wchodzi oficjalnie do kin. Naprawdę polecam. Jest to nie tylko świetne kino akcji, ale także kawał historii Polski.
Jest też człowiek, który wszystko postawił na jedną kartę, własne życie i najbliższych.
Jack Strong – Ryszard Kukliński to bohater, o którym powinna usłyszeć Polska i świat. Możemy być dumni, bez fałszywej skromności, że mieliśmy takiego patriotę i bohatera.
Małgorzata Gajos