Rocznie płacimy miliony złotych za błędy prawników, którzy niesłusznie umieszczają ludzi za kratkami.
Dziesięć lat temu rodzina państwa Stańków właśnie zjadła kolację, kiedy do domu wtargnęli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Krzysztofa Stańkę przewrócili na ziemię, pod ścianą stanęła jego 13-letnia córka, której przyłożono karabin do głowy, żonę wywleczono spod prysznica. To był dopiero początek gehenny, którą przeszedł właściciel ośrodka wczasowego „Kormoran” w Turawie w województwie opolskim. Świadek koronny Maciej B. ps. „Gruby” oskarżył mężczyznę o produkcję amfetaminy na terenie „Kormorana”. Proceder miał się odbywać w kuchni ośrodka na wyspie, która, jak się podczas śledztwa okazało, nie istnieje. Gdy na terenie kurortu nie znaleziono śladów produkcji narkotyków, prokurator uznał, że najwyraźniej Stańko stosował nowoczesną technikę, która nie zostawia śladów. Później „Grubemu” udowodniono szantażowanie majętnych osób i wyłudzanie od nich pieniędzy w zamian za wycofywanie fałszywych oskarżeń. W efekcie Krzysztof Stańko spędził w areszcie 27 miesięcy. Bez możliwości kontaktu z rodziną, otrzymywania korespondencji. O pobycie w zamknięciu nie chce opowiadać. – Gdy o tym mówię, zaraz nakręcam się jak stary budzik – tłumaczy „Gościowi Niedzielnemu”. Dodaje jednak, że tego losu nie życzy nikomu, nawet prokuratorowi Romanowi Pietrzakowi, przez którego trafił za kratki. W maju 2012 roku Sąd Apelacyjny we Wrocławiu podtrzymał wyrok uniewinniający wydany przez Sąd Rejonowy w Katowicach. Teraz Stańko ubiega się o odszkodowanie w wysokości 3,2 mln złotych. – Ta suma nie jest wzięta z powietrza. To 100 tys. złotych za każdy miesiąc w areszcie i 500 tys. za samo aresztowanie oraz zwrot kosztów poniesionych w wyniku sprawy – mówi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stefan Sękowski