„Brygada”

Czytając komentarze pod ważnym tekstem Piotra Legutki, z przykrością stwierdziłem, że także dobroczynność staje się u nas obszarem ideologicznej walki. Dla kogoś ta akcja to działanie zastępcze, inny wybrzydza na udział w niej pary prezydenckiej, kolejny przekonuje, że i tak niczego to nie rozwiąże.

W ten sposób uchodzi naszej uwadze rzecz najważniejsza, że akcja zainicjowana przez ks. Jacka Stryczka zmobilizowała do działania dziesiątki tysięcy, najczęściej młodych ludzi, pozwalając im odkryć własny wymiar zapomnianego słowa solidarność. Paczki nie robią się przecież same. Nie wystarczy także zebrać pieniądze. Aby mogły powstać potrzebny jest łańcuch ludzi dobrej woli, którzy nie tylko swoje pieniądze, ale także czas i emocje poświęcą tej sprawie.

Opiszę, jak to wyglądało w przypadku „brygady”, tak sami się nazwali, która mnie „zatrudniła” do tego przedsięwzięcia. Najpierw w listopadzie był wybór rodziny –  rzeczywiście żyjącej w niewyobrażalnej dla większości z nas biedzie.  Później otrzymałem dokładny spis tego wszystkiego, czego potrzebuje ona najbardziej. Wreszcie przyszedł czas zbierania pieniędzy. Kolejne maile przypominały mi, że skoro zgłosiłem akces do „brygady”, to muszę w terminie przelać zadeklarowaną kwotę. Dodam, że pracę „brygady” organizowała osoba bardzo zajęta pracą oraz obowiązkami domowymi. Wreszcie nastąpił finał, o którym także zostałem poinformowany mailem. Wynika z niego, że w tym roku „brygadzie” udało się zebrać 4 tys. zł. Na tę kwotę złożyły się datki od 42 osób, które stworzyły zaplecze finansowe „naszej” paczki.

Aby mogła powstać, ktoś musiał sprawdzić, gdzie dany towar można kupić najtaniej, ktoś dokonał zakupu, a ktoś inny zorganizował transport wszystkich rzeczy do jednego mieszkania. Tam przedmioty zostały starannie zapakowane, a do każdej paczki dołączono osobisty list do każdego z członków rodziny, objętej pomocą. W efekcie do „naszej” rodziny w 13 paczkach pojechała żywność, artykuły chemiczne, kołdry, poduszki, pościele, ubrania, buty, żelazko, suszarka, zabawki, słodycze, artykuły papiernicze i piórnik. Myślimy także, jak dalej im pomagać, aby nie skończyło się tylko na jednorazowej akcji.

Jak sądzę, w podobny sposób było przygotowywanych pozostałe ponad 17 tys. paczek przez ponad 600 tys. ludzi. Każdy z nich oderwał się od swoich codziennych spraw, własnych problemów i zobaczył innego. Czy to nie jest największą ludzką wartością zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia – dostrzec innego, bliźniego? Czy nie dla niego zostawiamy pusty talerz przy wigilijnym stole? Dzięki temu, także obdarowane rodziny będą miały inne święta. Nie tylko dlatego, że ich domy wypełniły się rzeczami, o których mogli dotąd tylko marzyć. Doświadczyły naszej solidarności i wiedzą, że nie są same. Jestem przekonany, że tworzymy w ten sposób bezcenny kapitał społeczny, więzi które będą się sprawdzać także w innych okolicznościach. Przygotowanie „paczki” to także wpisywanie w przestrzeń publiczną nowych rytuałów, pozwalających zwłaszcza młodemu pokoleniu poznać własny smak Bożego Narodzenia. Nie psujmy im tej radości naszym marudzeniem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski