Dlaczego świętujemy niepodległość osobno? Bo niektórzy uważają, że rozbiory oznaczały dla Polski postęp i modernizację.
11.11.2013 14:45 GOSC.PL
Nie przesadzam. Taką właśnie tezę promuje w świątecznym, 11 listopadowym wydaniu „Gazeta Wyborcza”. Dowiadujemy się z niej, że wielkość I RP to mit, bo dopiero zaborcy przynoszą nam postęp i cywilizację. „Znoszą pańszczyznę, wyzwalając „polskich” chłopów od Polaków. Reformują gospodarkę. Pod zaborami na terenie byłej I RP rozwija się infrastruktura i zmieniają się stosunki społeczne” – przekonuje dr hab. Jan Sowa. Wywiad z krakowskim socjologiem i kulturoznawcą to prawdziwie alternatywna wersja polityki historycznej, w której rozbiory są „tryumfem nowoczesności” – na równi z rewolucją francuską i amerykańską – tyle, że na ziemiach polskich. Ta wersja ma oczywiście swój ciąg dalszy, bo reakcja wciąż się nad Wisłą odradza. Następcą ciemnej i zakompleksionej szlachty są twórcy idei IV RP. Nic dziwnego, że Polski i Polaków nikt z sąsiadów nie lubi, i bardzo słusznie, bo sobie na to przez kilka ostatnich stuleci solidnie zapracowaliśmy. Nawet idea jagiellońska była zakamuflowaną formą kolonizacji, a Lech Kaczyński nawiązując do prometeizmu okazał się szaleńcem. Na szczęście doczekaliśmy czasów, gdy znów ktoś inny może nas cywilizować i modernizować.
Prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla radiowej „Jedynki” kpił z tych, co wciąż straszą utratą niepodległości, głośno zastanawiał się co, poza politycznymi kalkulacjami może pchać do takich opinii. To prawda, że nikt chwilowo nie szykuje na nas inwazji z morza, lądu czy powietrza (choć gdyby to zrobił, nie napotkałby większego oporu, bo sami się rozbroiliśmy). Ale też gołym okiem widać, jak rośnie w siłę nurt myślenia według którego niepodległość nie tylko nie była, ale i nie jest nam niezbędna. Mało tego, tak jak w przeszłości opóźniała nas w rozwoju, tak i dziś jest kulą u nogi w biegu do nowoczesności.
Tytuł: „Rozbiory oznaczały dla Polski postęp i modernizację” jest – jeszcze – pewną intelektualną prowokacją. Ale jeśli ktoś sądzi, że 11 listopada moglibyśmy się wszyscy zjednoczyć w proteście przeciw takiej prowokacji, ten błądzi. Dla „Gazety Wyborczej” i dla wielu rodaków przez nią uformowanych nowoczesność rzeczywiście postrzegana jest jako siła antagonistyczna wobec tradycyjnej tożsamości polskiej.
Wielość pochodów i sposób obchodzenia tego święta wynika z prostego faktu, że dzielą nas dziś nie tylko trumny Piłsudskiego i Dmowskiego, ale także, niestety, ocena tego jak wielką sprawą jest Polska. Jeśli dziennik uważający się za głos polskiej inteligencji publikuje właśnie 11 listopada tekst podważający sens tego, za co życie oddawało kilka pokoleń… to mamy problem. I nie ma co udawać, że jest inaczej.
Piotr Legutko