Terror w sercu Afryki

Sytuacja w Republice Środkowoafrykańskiej pogarsza się z dnia na dzień. Od czasu przewrotu dokonanego przez islamistyczne bojówki Seleka panuje tam anarchia i chaos. Ludzie są zabijani, domy palone, a kobiety gwałcone. "To beczka prochu" - alarmują tamtejsi biskupi.

Zdaniem pracującego tam polskiego misjonarza, brata Roberta Wieczorka "RŚA to strefa zagubiona w centrum Afryki, bez wspólnych korzeni i tożsamości narodowej".

- Na pewno nie miało to państwo szansy być mądrze rządzone, nie wyrobiło też sobie pewnej tożsamości. Na prowincji nie ma praktycznie struktur, które by organizowały życie społeczne. Tam górę biorą partykularne interesy jednego czy drugiego - mówi misjonarz.

Podkreśla, aby na konflikt patrzeć przede wszystkim z perspektywy politycznej. - Wśród rebeliantów zaledwie dziesięć procent to rodowici środkowoafrykańczycy. Reszta to najemnicy z Czadu i z północnego Sudanu. W większości muzułmanie, próbujący narzucić władzę w kraju, który jest chrześcijański. Więc w podtekście pojawia się pytanie czy to nie konflikt natury religijnej. Ale zaczynać i kończyć na tym jest wypaczeniem. Problemy są przede wszystkim natury politycznej, i to trzeba bardzo jasno zaznaczyć.

Jako jedną z przyczyn nieustającego konfliktu misjonarz wskazuje bogactwa naturalne, obecne zwłaszcza na północy kraju. - Nikt nie chce tego nazywać po imieniu, ale za tym stoją obce siły. To one dają pozwolenie na to kto i kiedy eksploatuje, a nie prezydent będący tylko marionetką. W Afryce często międzynarodowe koncerny umawiają się na eksploatację w kraju, który jest w chaosie, bo to korzystniejsze niż w takim, który broni interesów lokalnych.

O samych mieszkańcach RŚA misjonarz mówi: - Nasi ludzie z natury są pokojowo nastawieni do życia, ugodowi. Nie mają wielu aspiracji ani pretensji politycznych. Niestety dają sobą manipulować.

Brat Wieczorek przyznaje, że jako misjonarze są również wystawieni na niebezpieczeństwo "z racji bycia obcokrajowcami, posiadając więcej środków, gdyż rebelia jest tak zorganizowana, że co nakradną to jest ich. Mniej jest natomiast niebezpieczeństwa przemocy fizycznej czy śmierci, bo  jednak się liczą, że zrobić coś złego białemu może wywołać odzew, dyplomatyczny".

Liczba rebeliantów w Republice Środkowafrykańskiej wciąż wzrasta. W marcu szacowano ją na ok. 3,5 tys., dziś jest ich już 25 tys. W ich szeregi werbowane są dzieci. Wzrasta także ilość dostarczanej im broni.

Więcej na temat obecnej sytuacji w RŚA w rozmowie Szymona Babuchowskiego z bratem Robertem Wieczorkiem w GN 42 /2013: Rebelia w sercu Afryki.

« 1 »

kab