II Konferencja Smoleńska to 113 naukowców z różnych uczelni, a nie jakieś tajemne spotkanie sympatyków PiS.
22.10.2013 18:57 GOSC.PL
Nie wchodząc jeszcze w treści II Konferencji Smoleńskiej, jedna rzecz już na wstępie każe traktować ją poważnie. To różnego rodzaju przeinaczenia i manipulacje, jakie jej towarzyszą.
Przeinaczenia, których spokojnie ich autorzy mogli uniknąć. Dotyczą bowiem kwestii łatwo weryfikowalnych i ogólnie dostępnych. Dziwiłem się, gdy usłyszałem od kogoś po raz drugi pytanie, dlaczego „PiS-owska konferencja o Smoleńsku jest tajna?”. Przestałem się dziwić, gdy w serwisie „Gazety Wyborczej” przeczytałem zapowiedź: „Trwa tajemnicza druga konferencja smoleńska. Zebrali się eksperci Macierewicza. Bez udziału dziennikarzy. Przez dwa dni uczestnicy mają podważać ustalenia raportu komisji Jerzego Millera, który wyjaśniał przyczyny katastrofy smoleńskiej.” Inny serwis dodawał, że to zebranie odbywa się w „nieujawnionym miejscu”. Wieje grozą. A raczej groteską.
Mit „tajności bez mediów”
Dla redaktorów „GW” i innych fanów tajności może to być straszny cios. Opisywana przez nich konspiracja wygląda zupełnie inaczej. Pierwsza konferencja smoleńska odbyła się w ubiegłym roku. Już wówczas wiadomo było, że będą kolejne. Kto chciał, bez trudu mógł dotrzeć do szczegółów. Po załatwieniu formalności rejstracyjnych organizatorzy informowali o miejscu i programie spotkania. Owszem, na salę konferencyjną nie wpuszczano kamer. Była za to internetowa transmisja na żywo. Gdy kilka razy tam zaglądałem, przebieg naukowej debaty śledziło ponad 2 tys. osób. Podczas wystąpień i dyskusji na salę mogli wejść tylko uczestnicy konferencji. Na takich zasadach mogli znaleźć się tam również dziennikarze. W drugim dniu widziałem tych, którzy piszą dla prasy, portali internetowych czy prowadzą swoje programy w telewizji. Przed salą w czasie przerw media miały swobodny dostęp do prelegentów i uczestników konferencji. „Setki” nagrywają dwie największe prywatne stacje. Jest ekipa „Wiadomości” z TVP. Swoje studio przed wejście ma Telewizja Republika. Są fotoreporterzy. Tyle w sprawie „tajności bez dziennikarzy”.
Mit „PiS-owskiego spotkania”
Teraz kwestia organizacji. To inicjatywa środowiska naukowego. Skład komitetu naukowego II Konferencji Smoleńskiej liczy 6 przedstawicieli świata nauki, Przewodzi mu dr hab. inż. Piotr Witakowski. Do tego dochodzi Komitet Naukowcy. Łącznie w skład inspirujący i doradczy II Konferencji Smoleńskiej wchodzi 113 pracowników naukowych uczelni polskich i zagranicznych.
W pierwszej części spotkania jeden z organizatorów apelował do słuchającego poszczególnych referatów Antoniego Macierewicza, by wobec „obecności licznych telewizji wyjaśnił, że to nie jest jego konferencja”. Poseł PiS przypomniał uczestnikom, że to inicjatywa naukowców, a on jest tylko uczestnikiem konferencji. Tak w praktyce działa nacisk mediów. Jest zarzut, trzeba się tłumaczyć. Trudno jednak w tym przypadku dziwić się obecności Macierewicza. Mało tego, jego nieobecność oznaczałaby według mnie, że niezbyt poważnie traktuje swoją pracę jako przewodniczący zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.
Fakty giną w mitach
Gdy media głównego nurtu przyjmują narrację „PiS-owskiej tajnej konferencji ekspertów Macierewicza” na drugi plan schodzą informacje, które mogą być istotne ocenie i podejściu do katastrofy smoleńskiej. Tomasz Rożek pisał na Gosc.pl, że niekwestionowaną gwiazdą pierwszego dnia był prof. Chris Cieszewski z Warnell School of Forestry and Natural Resources z Uniwersytetu w Georgii, USA. Wykazał na podstawie zdjęć satelitarnych, że brzoza, która miała urwać kawałek lewego skrzydła samolotu była złamana już kilka dni przed katastrofą. We wtorek najbardziej wymownym wystąpieniem był referat Małgorzaty Wassermann. Krótko pokazała jak wygląda dokumentacja medyczna sekcji zwłok ś.p. Zbigniewa Wassermanna wykonanej przez stronę rosyjską w kontekście polskich dokumentów sekcyjnych. Konkrety zawarte w tym wystąpieniu są porażające. Polskie dokumenty sekcyjne związane są z ekshumacją po 16 miesiącach od katastrofy. Oto tylko kilka nieprawidłowości, które biegli wskazali wówczas w rosyjskich działaniach. Brak właściwego przygotowania zwłok (nie umyto ich). Nie otwarto żołądka i jelit na całej długości, a w protokole opisano je szczegółowo. Nie umyto zwłok po sekcji. I uwag - nie zaszyto głowy, pozostawiono otwartą czaszkę, a śledzionę i serce zamiast w jamie brzusznej zaszyto… w nodze! Odnośnie do czasu zgonu – brak dokładnej godziny oględzin zwłok – nie opisano żadnych znamion pośmiertnych służących do określenia czasu zgonu. W języku prawniczym to, co przyszło z Moskwy, nazywa się poświadczeniem nieprawdy w dokumencie. Takich dokumentów prokuratura posiada kilkaset odnośnie kilkuset osób! Prokuratura przyjmuje więc, że w sposób świadomy będzie pracowała na dokumentach poświadczających nieprawdę” – stwierdziła mecenas Wassermann.
To są informacje, dla których ujawniania, pogłębiania, weryfikowania warto organizować takie konferencje. Z tego powodu kibicuję inicjatywie części polskich naukowców z uczelni technicznych. I trudno mi się godzić z mitami, jakie się wokół niej kreuje.
Mariusz Majewski