„Zalecam (…) by wspólne błagania (…) odprawiane były za wszystkich ludzi (…) byśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością”
Lubimy narzekać na polityków, kapłanów, lekarzy, urzędników, młodzież. Ale czy robimy coś, by oni stawali się lepsi? Czy się za nich modlimy? Pamiętam, jak po raz pierwszy miałam asystować w narodzinach dziecka w domu. Kiedy zadzwonił telefon, poród już się zaczął, a dla mnie zaczął się koszmar. Szukałam wymówki, by nie iść. Były to lata osiemdziesiąte i porody w domu uważano za coś nagannego. Czułam się, jakbym stała na skraju przepaści, zwątpiłam w swoją wiedzę i umiejętności. Wtedy Jezus postawił na mojej drodze przyjaciółkę. Nie była fachowcem położnictwa, nie mówiła „wszystko będzie dobrze”, ale otwarła Pismo Święte i przeczytała mi Psalm 23: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”. Pomodliła się za mnie, za rodziców i ich dziecko – mnie nie pozwalały na to łzy. Modlitwa ta była dla mnie jak balsam. Zaczęłam trzeźwo myśleć. Dostałam siłę, by odebrać poród. Nadal jestem wdzięczna za modlitwę przyjaciółki. Gdybyśmy częściej modlili się za innych, mielibyśmy więcej powodów, by być zadowolonym z otoczenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Lebek, położna, żona Andrzeja, mama i babcia