Rusza ratyfikacja konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet. Po raz kolejny podzieli ona rząd? - pyta „Rz”.
Rok temu, gdy rząd debatował nt. przystąpienia Polski do konwencji Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet, Jarosław Gowin mówił: „Dokument tak naprawdę służy zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych”. Podpisaniu konwencji sprzeciwili się wówczas biskupi z prezydium Episkopatu Polski.
Zdanie Gowina i hierarchów kościelnych, podzieliło także kilku innych ministrów, wchodząc tym samym w spór z pełnomocniczką ds. równości Agnieszką Kozłowską-Rajewicz. Ostatecznie rząd podpisał konwencję w grudniu. Obecnie zaczyna się jego ratyfikacja. Ma ona odbyć się w błyskawicznym tempie. „Od kilku miesięcy przygotowujemy się do ratyfikacji, a obecnie ma miejsce kolejna tura konsultacji międzyresortowych. Zamknie się konferencją uzgodnieniową, planowaną na pierwszą połowę września. Liczne konsultacje odbywaliśmy także przed podpisaniem konwencji” - mówiła w rozmowie z „Rz” Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Konwencja o zapobieganiu przemocy wobec kobiet dotyczy przemocy wobec kobiet, przemocy domowej, pojęcia płci społeczno-kulturowej oraz przemocy wobec kobiet ze względu na płeć. Kwestie dotyczące zwiększenia ochrony kobiet padających ofiarą przemocy, nie budzą w rządzie większych dyskusji. Problemem staje się pojęcie płci społeczno-kulturowej. W konwencji czytamy: „płeć społeczno-kulturowa oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn”.
Tym samym ratyfikacja dokumentu, nakłada na państwo obowiązek „wykorzenienia” stereotypów płciowych. Środowiska konserwatystów i hierarchów Kościoła w Polsce uważają to za promocję homo- i transseksualizmu.
Minister ds. równości zrobiła sporo, by złagodzić wydźwięk kontrowersyjnych elementów. Mimo to Jarosław Gowin, nadal mówi o możliwym konflikcie w rządzie. „Konwencja daje instrument instytucjom międzynarodowym do głębokiego wpływania na politykę wewnętrzną w tak delikatnych kwestiach, jak choćby rozumienie małżeństwa” - mówił z rozmowie z „Rz”. Wielu polityków Platformy jest zaniepokojonych szybkim tempem prac nad dokumentem o przemocy wobec kobiet. Nie kryją także obaw, że znów może ona podzielić partię.
Do konwencji, która powstała w 2011 roku, przystąpiło 30 państw. Jej ratyfikację przeprowadziły zaledwie 4 z nich.
jj /rp.pl