Do Damaszku przybył 20-osobowy zespół inspektorów ONZ ds. broni chemicznej. Eksperci mają sprawdzić doniesienia o użyciu podczas wojny domowej w Syrii broni tego rodzaju.
Po przyjeździe do pięciogwiazdkowego hotelu w centrum stolicy inspektorzy nie udzielili dziennikarzom żadnej wypowiedzi.
Wcześniej syryjski wiceminister spraw zagranicznych Fajsal el-Mekdad powiedział agencji AP, że władze "będą w pełni współpracowały" z zespołem.
Dochodzenie ONZ ma jedynie na celu ustalenie, czy broń chemiczna została wykorzystana, a nie przez kogo.
Misją kieruje szwedzki naukowiec Ake Sellstroem. Eksperci byli gotowi do wyjazdu od początku kwietnia, ale misja była wstrzymywana z powodu negocjacji, dotyczących miejsc, które będą oni mogli skontrolować.
Ostatecznie ustalono, że podczas pobytu w Syrii inspektorzy odwiedzą trzy miejsca, w tym Chan al-Assal w prowincji Aleppo. Dwa pozostałe miejsca są utrzymywane w tajemnicy.
Reżim syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada i wspierająca go Rosja twierdzą, że właśnie w Chan al-Assal w marcu broni chemicznej użyli walczący z prezydentem rebelianci. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun nalegał, by inspektorzy mogli skontrolować również Hims, miejsce domniemanego chemicznego ataku sił rządowych z grudnia 2012 roku.
Kilka dni temu ONZ poinformowało, że misja inspektorów potrwa do 14 dni. Może jednak zostać przedłużona.
Obie strony konfliktu w Syrii zaprzeczają, by sięgały po broń chemiczną, ale ONZ uzyskała informacje o 13 domniemanych przypadkach jej wykorzystania.
Syria, podobnie jak sześć innych krajów, nie podpisała konwencji o zakazie broni chemicznej, która weszła w życie w 1997 roku. Zachód twierdzi, że w Syrii znajdują się "ogromne zasoby" broni chemicznej, w tym gazu musztardowego, sarinu oraz drażniącego układ krwionośny i nerwowy gazu bojowego VX.
W trwającym od marca 2011 r. powstaniu przeciwko rządom Asada, które przerodziło się w wojnę domową, zginęło już - jak ocenia ONZ - ponad 100 tys. ludzi.