„Górolsko muzyka i górolski grani. Nigdy nie zaginie w Beskidach śpiewani” – usłyszeli wierni podczas niedzielnego nabożeństwa w kościele pw. Najświętszego Zbawiciela.
Zbójnicka Msza po raz kolejny przyciągnęła tłumy mieszkańców i wypoczywających nad morzem turystów. Ustka i Bielsko-Biała to od 15 lat miasta partnerskie. Tradycją stało się, że w lipcu górale z Podbeskidzia przyjeżdżają do kurortu, gdzie przez dwa dni prezentują letnikom swoją kulturę i twórczość. W tym roku goście, poza specjałami kuchni regionalnej i ręcznie wystruganymi aniołkami, przywieźli coś jeszcze – długo wyczekiwane słońce. – Ja, góral, mówię wam, że niebo będzie już bezchmurne i pikne, słoneczko będzie świeciło całe lato, ale czasami nie będzie go widać, bo będzie za chmurami. Czasami może popadać. Ale sierpień będzie pikny – prognozuje Piotr Gibiec z wydziału promocji bielskiego ratusza. Na nadmorskiej promenadzie można było dostać po ryju. Oczywiście po świńskim ryju. Długie ogonki ustawiały się również pod bacówką „Józka Łoscypka”. Owcze sery miały większe wzięcie niż smażony dorsz. – Świeżuteńkie, dzisiaj rano przywiezione, aż zęby się po nich ślizgają – zachwalał swoje produkty właściciel góralskiego wyszynku. Swoje wyroby zaprezentowali beskidzcy artyści ludowi. Wczasowicze mogli kupić wystrugane aniołki, oryginalne kapelusze z piórkiem czy serwety z podbeskidzkim haftem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Cegła