Tych filmów nie mogliśmy obejrzeć na naszych ekranach, chociaż cieszyły się olbrzymią popularnością wśród widzów. Dlaczego? Bo nie powstały w Europie ani Stanach Zjednoczonych.
Zostały nakręcone w Brazylii, Meksyku, na Filipinach czy innych, bardziej egzotycznych zakątkach świata. Filmy stamtąd cieszą się zainteresowaniem naszych dystrybutorów tylko okazyjnie, najczęściej pokazywane są na specjalnych przeglądach czy festiwalach. W przypadku filmów podejmujących tematykę religijną sytuacja jest jeszcze gorsza. Tylko wyjątkowo jakiś film tego gatunku trafi na płyty DVD. W telewizji ani w kinach też ich nie uświadczymy. Jednym z nielicznych wyjątków była meksykańska „Cristiada”, która nawet mimo rozgłosu miała poważne problemy z rozpowszechnianiem w kinach. Paradoksalnie wiele z tych filmów, i to cieszących się największą oglądalnością w kraju produkcji, zainspirowanych zostało wątkami spopularyzowanymi w kinie europejskim, podejmującym, chociaż rzadko, tematykę religijną. Dotyczy to przede wszystkim krajów, w których katolicyzm odgrywał i odgrywa ważną rolę w życiu mieszkańców. Zresztą ich przesłanie okazuje się na tyle uniwersalne, że trafiają do wszystkich. Oczywiście wątki te ulegają przekształceniom, dostosowaniu do lokalnych warunków, a bohaterowie zostają przeniesieni do miejsc bliskich tamtejszej widowni. Często w stosunku do pierwowzoru zmienia się również czas przedstawianych na ekranie wydarzeń, jeżeli dotyczy to bohaterów fikcyjnych. Jednak zawsze pozostaje mniej lub bardziej wyraziste przesłanie. Nie można zaprzeczyć, że są to produkcje o charakterze rozrywkowym, ale pozbawione charakterystycznych dla współczesnego kina atrybutów w postaci eksponowanej na ekranie przemocy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz