Ustawa zakazująca handlu w niedzielę wywołała niemałe poruszenie w Polsce.
Sam nigdy w niedzielę nie pracowałem, no może poza okresem, kiedy, studiując, musiałem zarabiać jako barman i nieraz w niedzielę musiałem się zameldować za barowym kontuarem. Z czystym sumieniem mogę i chcę popierać takie rozwiązanie, aby jeśli nie wszystkie sklepy, to przynajmniej te „największe skupiska”, czyli centra handlowe w niedzielę założyły na drzwi wejściowe swoich przybytków założyły łańcuchy i kłódki, i nie wpuszczały „maratończyków” w swoje skromne progi.
Oczywiście ludziom, którzy twierdzą, że nikt nie może im niczego zabronić i oni chcą zrobić zakupy w niedzielę, nie da się w normalnej, spokojnej i rzeczowej dyskusji uświadomić wszelkich „przeciw”, bo „za” jest naprawdę niewiele. Takim osobnikom zadałbym tylko jedno pytanie, a mianowicie: czy będąc na miejscu ludzi, którzy - jak to mawia przysłowie - „świątek, piątek czy niedziela” muszą pracować , nadal uparcie podtrzymywaliby swoje obecne stanowisko? Oczywiście większość zaraz naskoczyłoby na mnie, że nie po to studiowali..., żeby pracować w niedzielę, zapominając przy tym, że nie wszystkim los dał takie same szanse na rozwój, zdobywanie wiedzy czy sukces zawodowy. Niektórzy ludzie niestety zmuszeni są do „niewolniczej” pracy bez względu na dzień czy godzinę tygodnia, bo …. Tu przyczyny są różne, nie są one dla mnie tak istotne, najważniejsze jest to, że - chcąc ,nie chcąc - muszą w niedzielę meldować się w pracy zamiast odpoczywać, bo zwyczajnie im się to należy.
Człowiek jest człowiekowi wilkiem nie od dziś i dziś to się nie skończy, ani w żaden sposób nie nastąpi cudowne naprawienie błędów przeszłości, ale niewątpliwie zamknięcie na cztery spusty galerii w ten jeden dzień w tygodniu pozwoli na jakościową zmianę i chociaż nie będzie ona zauważalna od razu, da po pewnym czasie pozytywny odzew. Oczywiście trochę bagatelizuję całą sprawę, ponieważ nie wszyscy tacy są, ale znakomita większość niestety wpisuje się w tą niezbyt wartościową postawę.
Dziś trafiłem na artykuł na jednym z portali internetowych, dotyczący właśnie zamieszania jakie wywołał projekt tejże ustawy, który okraszono dużą ilością opinii. Przeczytałem go bardzo uważnie, nie załączę żadnego odnośnika do niego, ponieważ nie warto, a przytoczone opinie są tak bezsensowne, że nie wiem czy się śmiać, czy płakać. Na pewno nad większością zacytowanych tam słów należałoby zapłakać i to zapłakać gorzko, bo pokazuje to, że niektórzy są już totalnie zatraceni i ogłupieni całkowicie przez konsumpcję. Pokuszę się o przywołanie jednej z tych wypowiedzi: „Przyjeżdżamy tu zwykle na cały dzień - przyznaje pani Iwona. - Mamy od razu kino, kawę, obiad w fast foodzie. To jedyna okazja, żeby spędzić z rodziną wspólnie czas, dlatego jestem przeciwna zakazowi handlu w niedzielę.” W moje oczy rzuca się od razu sformułowanie: jedyna okazja! To jakby ktoś niedowidzący czy niedosłyszący mówił, że jest niewidzący czy niesłyszący. Stek bzdur, Pani Iwono. Nawet w domu, będąc razem, mogliby Państwo spędzić czas wspólnie, chociażby przygotowując wspólny obiad. Kino? Nie uwierzę, że nie ma w ciągu 365 dni w roku takich poza niedzielami, kiedy nie mogliby Państwo iść do kina, nie wierzę! Dla mnie to niezrozumiałe i niepojęte, bo takie pójście na łatwiznę to oszustwo. Dla mnie, głowy czteroosobowej rodziny, piękną sprawą jest przygotowanie niedzielnego obiadu i zaproszenie na niego najbliższych, czy to ze strony żony czy swojej. Fakt, że później, pod wieczór jestem zmęczony, bo cały proces jest dość męczący, ale podejrzewam, że jestem nie bardziej zmęczony niż Państwo po tej całodniowej eskapadzie do galerii.
Przytoczę jeszcze to: „Piotr, pracownik gastronomii, u boku córka: - Jestem przeciw zakazowi, choć zakupy robię przez internet. Galeria handlowa to świetne miejsce, żeby spędzić czas z dzieckiem.” Czy nie można inaczej spędzić czasu ze swoim ukochanym dzieckiem, jak tylko w centrum handlowym? Czy trzeba dziecku wpajać od małego tak płytkie wartości? A czy Pan Piotr nie wolałby zabrać swojej córki na przejażdżkę rowerem, na spacer po mieście, żeby opowiedzieć trochę historii czy chociażby zabrać ją do parku i podczas spaceru poopowiadać jej o przyrodzie, być może o sobie i swoim życiu, zanim córka pojawiła się na świecie. Panie Piotrze, nie jestem specjalistą od wychowania dzieci, ale wg mnie, zabierając córkę do galerii nie uda się Panu zbudować wartościowych relacji z dzieckiem. Pan zabiera ją i pokazuje świat wegetacji, nie dając nic, ale to zupełnie nic od siebie.
No i powiedzcie, moi mili, czy te dwie opinie, nie powiem, że najbardziej kontrowersyjne z całego artykułu, nie są śmiertelnie przerażające? Według mnie, świat jest bliski całkowitego zatracenia i degrengolady. Dlatego też podpisuję się pod projektem i popieram w stu procentach to, aby zamknąć centra handlowe w niedzielę. Ludzie będą potrzebować trochę czasu, żeby przełknąć tę gorzką pigułkę, ale może wyjdzie nam to wszystkim na dobre. Zwłaszcza tym dzieciom, których rodzice katują je centrami handlowymi, kolorowymi wystawami i wszechobecną kpiną z wartości, zamiast zabrać je do na spacer, piknik czy chociażby zaproponować kreatywne spędzenie wspólnego wolnego dnia.
Dlatego, podsumowując, mówię: WOLNOŚĆ DLA NIEDZIELI!
Patryk Mazurkiewicz