Głoszenie Jezusa nie jest czymś zewnętrznym, pozorem, lecz przenika serce i nas przemienia - powiedział papież Franciszek podczas dzisiejszej porannej Mszy św. w Domu Świętej Marty.
Następnie Ojciec Święty przypomniał, że pójście za Jezusem nie oznacza zdobycia większej władzy, gdyż Jego droga jest drogą krzyża. We Mszy św. którą koncelebrowali arcybiskupi Salvatore Fisichella i José Octavio Ruiz Arenas, - przewodniczący i sekretarz Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji, wzięła udział grupa kapłanów pracujących w tej dykasterii a także pracownicy centrali termoelektrycznej oraz warsztatów ciesielskich Gubernatoratu Państwa Watykańskiego.
W homilii papież Franciszek nawiązał od pytania Piotra o nagrodę, jaką otrzymają uczniowie w zamian za pójście za Jezusem i opuszczenie wszystkiego. Zauważył, że pytanie to dotyczy w istocie każdego chrześcijanina. Ojciec Święty zaznaczył, iż Pan Jezus obiecuje wiele wspaniałych rzeczy, ale "wśród prześladowań". Droga Pana, jest drogą uniżenia, drogą prowadzącą do krzyża. Dodał, że zawsze będą trudności, prześladowania, gdyż On przeszedł tę drogę przed nami. Przestrzegł, że kiedy chrześcijanin nie napotyka trudności w życiu, kiedy wszystko wydaje się piękne, coś nie gra. Można pomyśleć, że jest on bardzo zaprzyjaźniony z duchem tego świata, światowością. A to jest pokusa właściwa chrześcijanom - stwierdził papież.
"Tak, gotowi jesteśmy pójść za Jezusem, ale tylko do pewnego momentu. Pójść za Jezusem jako pewna postać kultury: jestem chrześcijaninem, mam tę kulturę ... Ale bez wymagania prawdziwego naśladowania Jezusa, wymogu, aby iść Jego drogą. Jeśli naśladujemy Jezusa jako pewną propozycję kulturową, wykorzystujemy tę drogę do awansu, aby mieć więcej władzy. A historia Kościoła jest tego pełna, począwszy od niektórych cesarzy i następnie wielu władców i ludzi, nieprawdaż? A nawet niektórzy - nie powiedziałbym, że wielu, ale niektórzy - księża, biskupi, nieprawdaż? Niektórzy mówią, że jest ich wielu ... ale niektórzy, uważający, że pójście za Jezusem jest robieniem kariery" - powiedział Ojciec Święty.
Papież przypomniał, że w literaturze sprzed dwóch wieków, czasami mawiano, iż ktoś już od dziecka chciał zrobić karierę kościelną. Podkreślił, że wielu chrześcijan, kuszonych przez ducha tego świata myśli, iż naśladowanie Jezusa jest dobre, bo można zrobić karierę, można awansować. Taka jest postawa Piotra, który mówi o karierze a Jezus mu odpowiada: Tak, dam tobie wszystko, ale pośród prześladowań. Nie można usunąć krzyża z drogi Jezusa: jest on zawsze obecny. Nie oznacza to jednak, aby chrześcijanin musiał wyrządzać sobie krzywdę. Chrześcijanin idzie za Jezusem z miłości, a kiedy idzie się za Jezusem z miłości, zazdrość diabła czyni tak wiele rzeczy. Duch tego świata nie będzie tego tolerował, nie toleruje świadectwa.
"Pomyślcie o Matce Teresie: co mówi duch świata o Matce Teresie? «Błogosławiona Teresa jest piękną postacią, uczyniła tak wiele dobrych rzeczy dla innych ...». Duch tego świata nigdy nie mówi, że błogosławiona Teresa, codziennie wiele godzin poświęcała adoracji ... Nigdy! Sprowadza się ją jedynie do dobrego wypełniania chrześcijańskiej działalności społecznej. Jakby życie chrześcijańskie było tylko czymś zewnętrznym, pozorem chrześcijaństwa. Głoszenie Jezusa nie jest patyną: głoszenie Jezusa przenika istotę, wnika do serca i przemienia. A tego nie toleruje duch świata, nie toleruje i z tego powodu rodzą się prześladowania" - stwierdził Ojciec Święty.
Ci, którzy opuszczają dom, swoją rodzinę, aby pójść za Jezusem powiedział papież Franciszek otrzyma po sto kroć więcej "już teraz, w tym czasie". Sto kroć więcej wraz z prześladowaniami. O tym nie wolno zapominać.
"Pójście za Jezusem jest tym właśnie: iść z Nim z miłości, iść za Nim: tą samą drogą. A duch świata nie będzie tego tolerował, i wyrządzi nam cierpienie, takie cierpienie jakie zgotował Jezusowi. Prośmy o tę łaskę: naśladować Jezusa na drodze, którą On nam ukazał i jakiej nas nauczył. Jest to piękne, bo On nigdy nie zostawia nas samymi. Nigdy! jest z nami zawsze. Niech tak się stanie!" - powiedział papież Franciszek.