Jestem dumna ze swoich dzieci, chwalę je, gdy zasłużą, zachęcam do dalszej pracy i mówię o swoich uczuciach. A dzieci ten kod doskonale rozumieją.
Od jakiegoś czasu przyglądam się wysypowi różnych pedagogicznych pomysłów. Pedagogika sukcesu, pedagogika bliskości, czułości, zieloności, czerwoności, pedagogika kwiatków hodowlanych, piruetów rodzicielskich i innych. Wiele postulowanych zasad w kolejnych teoriach pedagogicznych kompletnie się wyklucza. Doświadczeni rodzice, zaprawieni w wychowawczych bojach, wzruszają na te rewelacje ramionami. I robią swoje. Gorzej z młodymi, którzy stoją na początku swojej rodzicielskiej kariery: z ojcami i matkami, niepewnymi swoich możliwości, przerażonymi nierzadko sytuacją, a także bombardowanymi zewsząd postulatem „musisz być rodzicem idealnym. Bo przecież Wielki Ekspert musi mieć rację. A pedagog, który przeczytał milion książek o dzieciach, a nawet napisał to i owo sam, wie z pewnością o moim Jasiu czy Małgosi dużo więcej niż ja, skromny, początkujący rodzic.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agata Puścikowska