Tęsknota za niebem jest poszukiwaniem domu.
12.05.2013 06:50 GOSC.PL
Odprawiam Mszę wieczorno-sobotnią w sanatorium dla dzieci. W przeddzień Wniebowstąpienia. Niełatwo zapanować nad kilkudziesięcioma ruchliwymi stworzeniami w wieku od lat 3 do gimnazjum. Kazanie zaczynam od tzw. okoliczności przyrody. Pytam, co się robi w sanatorium, na co można zachorować itd. A co najbardziej boli człowieka? Brak domu! – wypala kilkuletni Radek. Nie wiedziałem, że spora cześć tych maluchów pochodzi z domu dziecka. Choć nigdy domu nie miały, to jednak intuicyjnie wiedzą, czym on jest. Wiedzą, że powinien być. Szukają go, tęsknią, marzą o nim, pragną.
Ułożyło się z tego najprostsze kazanie o niebie. Bo przecież z niebem jest bardzo podobnie. Nie wiemy dokładnie, czym ono jest. Nikt z nas tam nie był. Ale tęsknimy za nim, przeczuwamy, że za granicą doczesności musi być coś więcej. Serce nam to podpowiada bardziej niż rozum. Pan Jezus powiada: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18,3). Mały Radek rzucił nowe światło na ten tekst. Ażeby przyjąć niebo, aby w nie uwierzyć, potrzebna jest prostota dziecka. Niebo po prostu musi być, skoro nasze serca za nim tęsknią.
Dom jest chyba najlepszym wyobrażeniem nieba. Pojęcie domu odsyła jednocześnie w dwie strony: ku przeszłości i przyszłości. Każdy z nas wyszedł z jakiegoś domu. Nawet jeśli był niedoskonały, to jednak zasiał jakaś tęsknotę, ziarno ideału. U tych, którzy dorastali w kochających się rodzinach, dom staje się często wręcz symbolem raju: miłości, beztroski, bezpieczeństwa, ciepła. W pamięci zostają na całe życie wspomnienia dobrych chwil z dzieciństwa. Im człowiek starszy tym chętniej do nich wraca.
Dorosły człowiek zakłada swój dom. Ale zawsze jest coś nie tak. Coś co nas uwiera, boli. Nie ma domów wolnych od napięć, trosk, konfliktów, chorób, nieszczęść. I wtedy być może chętniej wracamy myślą do dzieciństwa. A zrazem marzymy o niemożliwym po ludzku ideale – o niebie. A więc dom na początku drogi i dom u jej kresu. Z Boga wychodzimy do Boga wracamy.
Chrystus jest Alfą i Omegą. Początkiem i Końcem. Jego Wniebowstąpienie przypomina, że „w domu Ojca jest mieszkań wiele”. Zmierzamy ku Tajemniczemu Szczęściu. W gruncie rzeczy odnajdujemy je coraz wyraźniej w nas samych, im bardziej rozumiemy, że nasze życie jest z Boga i do Boga zmierza. W Domu człowiek jest u siebie. Bóg jest naszym Domem. W Nim jestem u siebie. Już teraz.
Ks. Tomasz Jaklewicz