IPN wydał książkę o ks. Marcelim Godlewskim, który w czasie wojny uratował kilkuset Żydów
Był gorliwym kapłanem, znakomitym kaznodzieją, erudytą – biblistą, zaangażowanym publicystą, działaczem charytatywnym, społecznikiem, twórcą chrześcijańskich związków zawodowych. Prawdziwą próbą dla niego był jednak czas wojny, gdy jako proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Warszawie uratował kilkuset Żydów. Książka Karola Madaja i Małgorzaty Żuławnik o życiu ks. prałata Marcelego Godlewskiego ukazała się w Instytucie Pamięci Narodowej i gromadzi informację o tym niezwykłym księdzu.
Autorzy starannie zebrali źródła, dotyczące „proboszcza getta” i krytycznie ustosunkowali się do znanych już dokumentów. Pierwsza część, autorstwa Małgorzaty Żuławnik, poświęcona jest życiu i niezwykle bogatej i wielostronnej działalności ks. Godlewskiego do wybuchu II wojny światowej.
Urodził się w 1865 r. w guberni łomżyńskiej w rodzinie ziemiańskiej. Kształcił się w seminarium duchownym w Sejnach, a następnie w Rzymie, gdzie obronił doktorat. Po powrocie do Polski pracował jako wikary, a później rektor kościoła św. Marcina w Warszawie. W 1915 został proboszczem największej w Warszawie, 50-tysięcznej parafii Wszystkich Świętych.
Był kapłanem niezwykle aktywnym i zaangażowanym, który uważał „kwestię robotniczą” za najbardziej palący problem współczesności i wyzwanie dla Kościoła. W duchu encykliki Leona XIII „Rerum novarum” obejmował opieką duszpasterską robotników najemnych, powołał Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich, organizował kursy i dzieła pomocowe, wydawał czasopisma. W swych pismach głosił idee solidarności i sprawiedliwości społecznej. W czasie I wojny światowej wszedł do Komitetu Obywatelskiego, pomagającego ofiarom wojny i zubożałej ludności.
Współpracował z wieloma czasopismami, wydawał „Kronikę Rodzinną” i „Pracownicę Polską”, gazetę parafialną. Już po powstaniu niepodległej Polski dostrzegał rolę kobiet w życiu społecznym i zachęcał je do głosowania i angażowania w politykę.
Włączał się w promowanie rodzimych inicjatyw ekonomicznych, szczególnie handlu i bez wahania utożsamiał się z hasłem „Swój do swego po swoje”. Za największe zagrożenie dla Polski uważał: socjalizm, Niemców i Żydów. Choć badacze zwracają uwagę, że jego wystąpienia ograniczały się do haseł walki ekonomicznej z Żydami, był oceniany jako antysemita.
Chwalony przez jednych za działalność duszpasterską i społeczną (jego kazania były oklaskiwane), gwałtownie krytykowany przez drugich, był ks. Godlewski postacią znaną, jednym z najwybitniejszych przedstawicieli polskiego duchowieństwa pierwszej połowy XX wieku. Wszystko się zmieniło wraz z wybuchem II wojny światowej. Miał wówczas 74 lata.
Autor drugiej części publikacji - Karol Madaj próbuje odtworzyć ostatnich sześć lat życia „proboszcza getta”. Był to czas prawdziwej próby i przewartościowań dla tego wybitnego duchownego. Osoby, które pamiętają go z tego okresu, opisują jego pomoc na rzecz Żydów w gettcie. Chociaż to wikary parafii ks. Antoni Czarnecki otrzymał od bp. Stanisława Galla polecenie objęcia duchową opieką katolików pochodzenia żydowskiego, to jednak całkowicie zaangażował się w to dzieło jego przełożony.
Światowej sławy immunolog prof. Ludwik Hirszfeld w swoich wspomnieniach stwierdził: „Prałat Godlewski. Gdy wspominam to nazwisko, ogarnia mnie wzruszenie. (...) Ongiś bojowy antysemita, kapłan wojujący w piśmie i słowie. Ale gdy los zetknął go z tym dnem nędzy, odrzucił precz swoje nastawienie i cały żar swego kapłańskiego serca poświęcił Żydom. ... Prezes gminy Czerniaków (...) opowiadał, jak się prałat rozpłakał w jego gabinecie, gdy mówił o żydowskiej niedoli i jak się starał pomóc i tej niedoli ulżyć”. Anonimowa autorka innego świadectwa wojennego twierdzi natomiast, że ks. Godlewski miał złą opinię o Żydach, gdyż ich
nie znał, a gdy ich poznał – zmienił zdanie.
Niezależnie od tego, jaki był powód tej zmiany, faktem jest, że sędziwy duchowny objął gorliwą opieką swoich żydowskich parafian. Do początku 1941 r., gdy za jakąkolwiek pomoc Żydom zaczęła grozić kara śmierci, prowadził na plebanii jadłodajnię i wydawał posiłki nie tylko „swoim”. Chrzcił, katechizował, pomagał materialnie, dawał schronienie na plebanii, wydawał sfałszowane świadectwa chrztu, które ratowały życie. Historycy oceniają, że grupa Żydów–chrześcijan w gettcie mogła liczyć nawet 5-7 tys. osób. Autor książki przytacza opinię Louisa Zalewskiego-Zamenhofa, który jako czternastoletni chłopiec mieszkał na plebanii. Jego zdaniem ks. Godlewski był prekursorem pojednania i odnowionej teologii Izraela w Kościele
katolickim. Duchowny był ze swoimi parafianami aż do końca – do likwidacji getta w 1943 r. Wielu z nich udało się przeżyć dzięki jego pomocy i zaangażowaniu.
Jednak największym heroizmem wykazał się proboszcz getta, ratując żydowskie dzieci. Było to możliwe dzięki współpracy z siostrami ze Zgromadzenia Franciszkanek Rodziny Maryi i że tuż przed wojną prałat wybudował okazały dom w Aninie, gdzie planował spędzić starość. Dom ten, zamieniony po wybuchu wojny na sierociniec, prowadzony przez siostry, stał się schronieniem lub „punktem przerzutowym” dla setek żydowskich dzieci.
Prałat Godlewski zmarł w 1945 roku na zapalenie płuc. Już niedługo po wojnie uratowani dzięki niemu Żydzi zaczęli składać świadectwa o jego heroizmie. Karol Madaj relacjonuje także historię przyznania mu tytułu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, co odbyło się nie bez trudności, gdyż aż trzykrotnie próbowano to uczynić. Główną przeszkodą była opinia o antysemityzmie prałata i odrzucenie zeznań trzech świadków, uratowanych z zagłady. Instytut Yad Vashem w Jerozolimie uznał relacje konwertytów za „nieżydowskie”, gdyż honoruje on jedynie relacje Żydów. Ostatecznie, po uzupełnieniu świadectw Instytut uznał ks. Godlewskiego za Sprawiedliwego wśród Narodów Świata za pomoc, którą „okazał Żydom z narażeniem własnego i swoich bliskich życia w czasie okupacji hitlerowskiej podczas II wojny światowej”. Było to w lipcu 2009 r., a nagrodę po ponad 60 latach od dramatycznych wydarzeń odebrał metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz.