Już ponad połowa Rosjan - 55 proc. - nie chce, aby Władimir Putin pozostał na Kremlu po 2018 roku, kiedy to w Rosji powinny się odbyć kolejne wybory prezydenckie - wynika z sondażu Centrum Lewady, niezależnej pracowni badania opinii publicznej.
Putina u sterów państwa po 2018 roku pragnie widzieć tylko 22 proc. obywateli Federacji Rosyjskiej. A zaledwie 8 proc. Rosjan jest za tym, by na Kreml wrócił premier Dmitrij Miedwiediew, który stał na czele państwa w latach 2008-12.
Cytowany w czwartek przez dziennik "Wiedomosti" wicedyrektor Centrum Lewady Aleksiej Grażdankin ocenia, że badanie to odzwierciedla wzrost w społeczeństwie zapotrzebowania na nowego przywódcę.
"Niekoniecznie musi to być przedstawiciel innego obozu politycznego - komunista lub liberał. Wystarczy, że będzie to nowa postać" - oświadczył Grażdankin. "Owszem, działalność Putina nadal aprobuje ponad połowa Rosjan, jednak akumuluje się zmęczenie. Jest widoczne już dzisiaj, a do zakończenia obecnej kadencji Putina pozostało pięć lat" - dodał.
Grażdankin zwrócił uwagę, że spośród tych obywateli FR, którzy w 2012 roku głosowali na Putina, tylko 36 proc. chce, aby pozostał on prezydentem do 2024 roku. "Nawet wśród jego żelaznego elektoratu nie ma poparcia dla koncepcji +Putin na zawsze+" - podkreślił socjolog.
W opinii Grażdankina, "społeczeństwo zaczęły męczyć putinowskie metody rozwiązywania problemów". "W demokratycznym kraju zmęczenie takie znika po kolejnych wyborach, które wynoszą do władzy alternatywną siłę polityczną. W Rosji jest inaczej i dlatego zmęczenie rośnie" - oznajmił wiceszef Centrum Lewady.
W marcu dwaj znani politolodzy Igor Bunin i Gleb Pawłowski wystąpili z tezą, że Putin "na wszelki wypadek" stworzył już "pool następców", jednak lista ta jest jedną z najściślej strzeżonych tajemnic.
Z kolei analityk Jewgienij Minczenko jest zdania, że "wyścig następców" w otoczeniu Putina już trwa. Wśród potencjalnych sukcesorów wymienia on byłego wieloletniego ministra finansów Aleksieja Kudrina, mera Moskwy Siergieja Sobianina, ministra obrony Siergieja Szojgu i stojącego na czele partii Platforma Obywatelska oligarchy Michaiła Prochorowa.