Środowiska broniące rodzin są zbyt bierne w toczącej się właśnie batalii o podręczniki, jaką prowadzą z Ministerstwem Edukacji Narodowej środowiska gejowskie - uważa o. Józef Augustyn, jezuita, od 1997 r. recenzent kilku podręczników szkolnych do wychowania do życia w rodzinie.
Jego zdaniem, bój toczy się o zmianę treści tych podręczników, wprowadzenia paraleli między tzw. małżeństwami homoseksualnymi a heteroseksualnymi.
Oto komentarz o. Augustyna nadesłany KAI:
Dobre wychowanie do życia w rodzinie
„Środowiska gejowskie od lat próbowały uzyskać wpływ na szkolną edukację w Polsce. Teraz odnoszą pierwsze sukcesy” – napisała 28 marca „Rzeczpospolita”. To jest prawda. Próbowały i nadal próbują różnych metod. Pierwszą, prymitywną, było podrzucanie do szkół ulotek gejowskich, anonimowo lub też oficjalnie w trakcie organizowanych dla młodzieży zajęć pod jakimś pretekstem, na przykład walki z AIDS. Taka sytuacja miała miejsce w 2005 roku w Krakowie: „Ulotki dotyczące stosunków homoseksualnych pojawiły się na warsztatach dla młodzieży zorganizowanych w Urzędzie Miasta Krakowa w ramach kampanii «Zjednoczeni przeciw AIDS». Dostęp do ulotek miał każdy, w tym gimnazjaliści. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski nakazał natychmiastowe przerwanie zajęć” (Portal: wp.pl, 29 11 2005). Ulotek broniła jednak Anna Kudzia, prezes Stowarzyszenia Pomocowego Lambda w Krakowie: „Ta ulotka miała prawo leżeć wśród innych ulotek, skoro na zajęciach była młodzież w wieku 15-19 lat”.
Ale przemycanie ulotek do szkół to działanie doraźne, mało skuteczne, a gdy zostaje się przyłapanym – kompromitujące. Po czasach partyzantki rozpoczęły się prawdziwa batalia z Ministerstwem Edukacji Narodowej, by zmienić treści podręczników wychowanie do życia w rodzinie wprowadzając paralelę między tzw. „małżeństwami homoseksualnymi” a heteroseksualnymi.
Jako recenzent MEN podręczników szkolnych wychowania do życia w rodzinie (od 1997 roku) miałem możność doświadczyć osobiście takiego nacisku środowisk gejowskich na MEN. Pierwszy raz, gdy opiniowałem progejowski podręcznik, który został później odrzucony, oraz drugi raz, gdy odpowiadałem na zarzuty Pracowni Różnorodności Stowarzyszenia Na Rzecz Lesbijek, Gejów, Osób Biseksualnych, Osób Transpłciowych Oraz Osób Queer (LGBTQ) wobec podręcznika, który opiniowałem już wcześniej, a któremu dałem pozytywną opinię. Zarzuty te były przesłane do MEN w 2010, a Ministerstwo przesłało je do mnie, bym się do nich ustosunkował. (Ze względów oczywistych nie mogę tutaj podawać ani autorów, ani tytułów.)
Od lat obserwuję podręczniki wychowania do życia w rodzinie dla szkół podstawowych, gimnazjów, liceów, techników i szkół zawodowych. Proszę wybaczyć, napiszę to wprost: w przeciwieństwie do środowisk gejowskich, które reprezentują minimalny procent społeczeństwa, środowiska reprezentujące normalną, zdrową rodzinę, w kwestii programów i podręczników wychowania do życia w rodzinie zachowują się biernie, pasywnie. Jest w Polsce kilku działaczy bardzo zaangażowanych na rzecz rodziny i wychowania, ale to – wobec zmasowanej propagandy gejowskiej - nie wystarcza. Brakuje poważnego wysiłku, szczególnie ze strony uczelni, by wypracować podręczniki na wysokim poziomie.
Dyskusje o wychowanie do życia w rodzinie trzeba dzisiaj „wyprowadzić” z salek parafialnych, spotkań dla nauczycieli katolickich oraz prasy diecezjalnej na otwarte pole społeczne. Nie mówimy przecież jedynie o środowisku katolickim. Trzeba nie tylko domagać się debaty społecznej, ale należy tworzyć pozytywne rozwiązania, naciskać na MEN, by nie narzucało rodzicom i dzieciom gejowskiej ideologii. Dzieci nie należą do Ministerstwa i nie może ono decydować o tym, czym jest małżeństwo, rodzina i jak należy przygotowywać dzieci do życia w rodzinie. Istny terroryzm środowisk homoseksualnych widoczny jest już w wielu krajach, wystarczy wspomnieć choćby Kanadę a ostatnio także i Francję. Francuzi wyszli na ulice, by protestować przeciwko zapisom prawnym zrównującym związki homoseksualne z rzeczywistymi małżeństwami. Pytanie, czy nie wyszli za późno. Problem dotyczy nie tylko rodziców, którzy dzisiaj posyłają dzieci do szkoły, ale młodych ludzi, którzy będą je posyłać za lat kilka.
Środowiska gejowskie powołując się nieustannie na tzw. „badania naukowe” manipulują informacjami. Byłem tego świadkiem odpowiadając na zarzuty Pracowni Różnorodności Stowarzyszenia LGBTQ. Przedstawia ona każdy przejaw homoseksualności jako „naturalny” i „nienabyty”. To jest wyraźne nadużycie, ponieważ – jak pokazuje psychologia rozwojowa – postawy i zachowania psychoseksualne kształtują się w trakcie rozwoju osobowego, mają charakter zmienny, nie można ich ukazywać jedynie jako wyposażenia „naturalnego” i „nienabytego”. Stowarzyszenie LGBTQ nie uznaje prostego faktu, że kształtowanie się orientacji psychoseksualnej ma charakter dynamiczny i dokonuje się nierzadko w okresie wielu lat. Kwestia przyczyn homoseksualizmu jest problemem bardzo złożonym. Dyskusja naukowa odnośnie do tego zagadnienia nie jest wcale zamknięta, jak domniemywa LGBTQ. Problem przyczyn jest ciągle otwarty na dalsze badania i poszukiwania naukowe. Biologiczny charakter homoseksualizmu i biseksualizmu jest jedynie hipotezą naukową, którą LGBTQ błędnie podaje jako naukowy pewnik.
Opisywanie przyczyn homoseksualności przez środowiska heteroseksualne i homoseksualne stanowczo się różnią. W badaniu przyczyn naukowe podejście wymagałoby uwzględnienia wszystkich hipotez, a nie tylko zwolenników jednej z nich. Kwestionowanie przyczyn społecznych i środowiskowych homoseksualizmu jest również nienaukowe, ponieważ wielu badaczy stwierdza, że mechanizmy społeczno-środowiskowe należy także brać pod uwagę w poszukiwaniu genezy homoseksualizmu. Sprawa przyczyn jest więc otwarta i należałoby zostawić ją jako otwartą. Tak też problem ujmuje posoborowy Katechizm Kościoła Katolickiego. To tylko przykład manipulowania informacjami przez gejowskie środowiska.