Wiadomość o tym, że Polskapresse będzie za chwilę jedynym posiadaczem dzienników regionalnych w Polsce nie przebiła się na czołówki gazet. Jakich gazet? – chciałoby się zapytać. – Przecież gazet już nikt nie czyta. No więc, nie zainteresowały się nią żadne media elektroniczne.
28.03.2013 15:29 GOSC.PL
I słusznie! Kogo w Polsce może zainteresować news, że od „Dziennika Bałtyckiego” po „Gazetę Krakowską” i od „Dziennika Wschodniego” po „Gazetę Lubuską” – wszystkie polskie tytuły regionalne należeć będą do jednego koncernu z siedzibą w Passau? Skoro nawet narodowcy dawno zaakceptowali fakt, że kapitał nie ma narodowości, jest to news nadający się jedynie na portale branżowe.
No więc zaglądamy na Pressserwis i cóż czytamy? Jacek Czynajtis, prezes Optizen Labs ocenia, że cała transakcja – i teraz uwaga – „daje widoki na podniesienie efektywności operacyjnej: tworzy idealną platformę do sprawnego zarządzania treściami i ich recyklingiem w ramach jednego wydawnictwa”. Czyż to nie brzmi jak najpiękniejsza muzyka? Proszę przeczytać ponownie. I jeszcze raz. Żeby się utrwaliło.
Może nie da się na tej sprawie zbić kapitału politycznego. Pewnie pies z kulawą nogą nie skomentuje faktu, że Urząd Antymonopolowy klepnie monopol na rynku prasy regionalnej (zresztą, czy w ogóle powinien się zajmować transakcją za drobne 8 milionów?). Ale dla dziennikarzy to jest temat. Możemy bowiem przy tej okazji zobaczyć swoje miejsce w szeregu. To znaczy w łańcuchu utylizacji treści. To nie jest nawet miejsce Charliego Chaplina przykręcającego śrubki na taśmie produkcyjnej. On jednakowoż produkował coś pożytecznego. My, jedynie śmieci, które należy utylizować.
Wiem, wiem, to brzmi patetycznie, a w dodatku jak popiskiwanie myszy protestującej przeciw jakże pożytecznej akcji deratyzacyjnej (by pozostać w klimacie i metaforyce). Przecież jest jasne, że dla przetrwania branży dziennikarz powinien się poświęcić. Zrozumieć konieczność dziejową, polegającą na tym, że by dzienniki regionalne mogły dalej wychodzić, muszą w całej Polsce drukować te same treści. Śmieciowe jak nasze umowy o pracę. Oczywiście tylko do czasu, gdy owe „treści” będą generowane automatycznie.
Branża zareagowała na transakcję entuzjastycznie. Eksperci podzieliła się na tych, którzy twierdzą, że przyszła w samą porę i na tych, że jest spóźniona. Nikt nie podważa dziejowej konieczności. Tli się nawet wiara, że nie będzie likwidacji kolejnych tytułów. „Przecież w Krakowie po przejęciu „Dziennika Polskiego” nie połączono tego pisma z „Polską Gazetą Krakowską" - mówi jeden z menedżerów Mediów Regionalnych. - Mamy więc nadzieję, że ta zasada będzie nadal obowiązywała”.
Nadzieja umiera ostatnia. Menedżer zapewne dawno nie przeglądał wspomnianych dzienników, bo wtedy zauważyłby w nich jakże „sprawne zarządzanie treścią”. Tą samą, przy różnych winietach. I nie zaglądał do newsroomu. Bo wtedy zobaczyłby jeden zespół pracujący na dwa tytuły.
Innego końca świata (prasy regionalnej) widać nie będzie.
Piotr Legutko