Do prokuratury wpłynęło we wtorek zażalenie na odmowę wszczęcia śledztwa w sprawie wypowiedzi Lecha Wałęsy o tym, że homoseksualiści powinni w Sejmie siedzieć w ostatniej ławie, albo "za murem". Śledczy uznali, że były prezydent nie popełnił przestępstwa.
Na decyzję prokuratury zażalił się szef Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami i Przemocą Ryszard Nowak. To właśnie Nowak zawiadomił na początku marca prokuraturę, że Wałęsa mógł się dopuścić "propagowania nienawiści do mniejszości seksualnej".
13 marca Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Śledczy "nie dopatrzyli się w wypowiedzi Lecha Wałęsy znamion czynu zabronionego". Szefowa jednostki, Renata Klonowska poinformowała wówczas, że sprawę zbadano pod kątem art. 256 i 257 Kodeksu karnego mówiących o znieważaniu oraz nawoływaniu do nienawiści "na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość".
Klonowska wyjaśniła, że żaden ze wspomnianych artykułów nie porusza kwestii różnic na tle orientacji seksualnej. "Gdyby tak było, być może przyjrzelibyśmy się bliżej sprawie" - powiedziała.
Jak powiedział we wtorek PAP Nowak, w swoim zażaleniu powołał się na to, iż prokuratura nie wzięła pod uwagę art. 32 konstytucji. "Mówi on o tym, że żaden obywatel nie może być dyskryminowany" - powiedział Nowak dodając, że jego zdaniem śledczy podjęli swoją decyzje zbyt pochopnie, nie przesłuchując nawet ani jego ani Wałęsy.
Klonowska poinformowała we wtorek PAP, że zażalenie zostanie skierowane do sądu.
1 marca Lech Wałęsa powiedział w TVN24, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". "Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości" - mówił. Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w Sejmie, odparł: "Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. (...) A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę".
Te słowa wywołały protesty wielu polityków, w tym syna b. prezydenta - Jarosława Wałęsy. Eurodeputowany PO powiedział w RMF FM: "Padły słowa, które nie powinny paść. Złapałem się za głowę, słysząc, co mój ojciec powiedział o homoseksualistach". Z kolei Robert Biedroń (Ruch Palikota) zwrócił się do Wałęsy z propozycją spotkania. Były prezydent jednak odmówił. Kilka dni po swojej wypowiedzi Wałęsa mówił dziennikarzom, że nie zamierza nikogo za swoje słowa przepraszać, bo choć szanuje mniejszości, uważa, że nie powinny się afiszować i narzucać większości swoich poglądów.