Większość śląskich kopalń węgla kamiennego rozpoczęła we wtorek wydobycie węgla z sięgającym maksymalnie dwóch godzin opóźnieniem, spowodowanym strajkiem generalnym w regionie. Przedstawiciele górniczych spółek oceniają jednak, że nie spowodowało to strat.
Strajk w kopalniach rozpoczął się na pierwszej zmianie tzw. masówkami, czyli spotkaniami związkowców z załogą, podczas których informowano o przyczynach protestu. W niektórych kopalniach - jak w katowickiej kopalni Staszic - masówki trwały już od 5 rano.
Wszędzie normalnie pracowały służby odpowiedzialne m.in. za wentylację, odmetanowanie oraz inne ważne dla bezpieczeństwa kopalń czynności.
Rzecznik największej górniczej spółki, Kompanii Węglowej, Zbigniew Madej, poinformował, że akcja strajkowa miała miejsce we wszystkich kopalniach tej firmy. Z relacji dyrektorów kopalń wynika, że zainteresowanie pracowników strajkiem było duże. Zjazd załogi na dół rozpoczął się z około godzinnym opóźnieniem.
"Trudno tu mówić o wymiernych stratach. Godzina to zbyt krótki czas, by móc wyliczyć ewentualny ubytek w wydobyciu" - powiedział rzecznik. Codziennie kopalnie Kompanii wydobywają ok. 150 tys. ton węgla. Podobną wielkość zaplanowano na wtorek.
Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW) Wojciech Jaros poinformował, że we wtorek na pierwszej zmianie zatrudnionych było ok. 6,1 tys. pracowników holdingu (wobec ok. 17,5 tys. wszystkich pracowników spółki). Udział w strajku zadeklarowało ok. 2,1 tys. osób, czyli niespełna trzecia część zatrudnionej rano załogi. Osoby te zjechały do pracy z opóźnieniem, pozostali - normalnie.
"Zakłady były przygotowane do strajku. Koszty przerwy w pracy zostaną oszacowane po rozliczeniu całodobowego wydobycia" - powiedział Jaros.
W notowanej na giełdzie Jastrzębskiej Spółce Węglowej - jak podała jej rzeczniczka Katarzyna Jabłońska-Bajer - większość górników dołowych zjechała do pracy ok. 8 rano, zamiast po 6. Wcześniej bez przeszkód zjeżdżali pracownicy służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i utrzymanie ruchu kopalni.
"O skali ewentualnego ubytku w wydobyciu można będzie mówić w środę, po podsumowaniu wyników dobowych. Wydaje się jednak, że dwie godziny na jednej zmianie to zbyt krótki czas, by nastąpił znaczący ubytek" - oceniła rzeczniczka.
Także wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski ocenił, że strajk nie spowoduje znaczących strat. Jak mówił, w sytuacji, gdy kopalnie mają kłopoty ze sprzedażą węgla (na przykopalnianych zwałach leży blisko 9 mln ton niesprzedanego surowca - PAP) "niewielki" ubytek w wydobyciu nie powinien wpłynąć na wyniki kopalń, tym bardziej, że jest łatwy do nadrobienia.
Związkowiec podkreślił, że obecny strajk ma charakter solidarnościowy i dotyczy postulatów Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, jednak także w samym górnictwie sytuacja jest napięta. Górnicy obawiają się m.in. restrukturyzacji, związanej z obniżeniem sprzedaży węgla; jest też niepewność co do przyszłości systemu emerytur górniczych.
Do protestu przystąpiła ponad połowa z 350 szkół, które poparły strajk generalny we wcześniejszych referendach - poinformował PAP szef regionalnej Solidarności w oświacie Lesław Ordon.
Według niego najwięcej szkół strajkuje m.in. w Jaworznie, Dąbrowie Górniczej, Rybniku. "Ze wstępnych informacji wynika, że np. w Rybniku strajkuje ok. 20 placówek oświatowych. W pięciu z nich w strajku bierze udział ok. 95 proc. załogi" - powiedział szef regionalnej Solidarności w oświacie.
Równolegle - jak poinformowała rzeczniczka Śląskiego Kuratorium Oświaty w Katowicach Anna Wietrzyk - dane na temat liczby szkół, w których odbywa się strajk, zbiera kuratorium oświaty. Pierwsze informacje na ten temat mają się pojawić przed południem. Wcześniej samorządy zgłaszały do kuratorium możliwość strajku w ok. 70 szkołach.
Śląski wicekurator oświaty Dariusz Wilczak zapewnił, że wszyscy uczniowie mają zapewnioną opiekę w szkołach - także tam, gdzie nie odbywają się lekcje. Na razie nie wiadomo dokładnie, ile jest przypadków odwołania zajęć lekcyjnych.
Z powodu strajku generalnego odwołane zostały także zajęcia w Uniwersytecie Śląskim. Rzecznik uczelni Jacek Szymik-Kozaczko poinformował, że w związku z utrudnieniami spowodowanymi strajkiem generalnym prorektor ds. kształcenia i studentów ogłosił godziny rektorskie od 8 do 11.30.
"W tym czasie nie odbywają się zajęcia na uniwersytecie. Wprowadzono je w związku z utrudnieniami w komunikacji miejskiej i kolejowej" - powiedział rzecznik uczelni.
Strajk w służbie zdrowia rozpoczął się o godz. 7 i zakończył o 9, w części szpitali potrwa nieco dłużej. W wielu placówkach ochrony zdrowia w regionie we wtorek rano pojawiły się związkowe flagi. Rozdawano ulotki informujące o przyczynach protestu.
Tak było np. w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Jastrzębiu Zdroju, gdzie rano związkowcy zorganizowali też kilkunastominutowe spotkanie informacyjne dla personelu. „Można z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że pacjenci w żaden sposób nie odczuli strajku” - powiedziała PAP kierowniczka działu kadr w jastrzębskim szpitalu Agata Twardowska.
„Pacjenci, z którymi rozmawialiśmy popierali akcję protestacyjną i nasze postulaty. Nieraz rozmowom towarzyszyły duże emocje” - powiedziała Elżbieta Żuchowicz, przewodnicząca Solidarności ze Szpitala Specjalistycznego im. Starkiewicza w Dąbrowie Górniczej. Związkowcy z tego szpitala oflagowali gmach i rozdawali ulotki informacyjne personelowi i pacjentom.
W szpitalu im. św. Barbary w Sosnowcu, jednym z największych w regionie, związkowcy ograniczyli się do wywieszenia flag. "Nie było żadnych ograniczeń w dostępie do świadczeń" - zaznaczył rzecznik szpitala Mirosław Rusecki.
Jak w każdym innym dniu pracowało też pogotowie ratunkowe. Dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach Artur Borowicz ocenił, że protest miał charakter wręcz symboliczny. Według niego tylko nieliczni pracownicy manifestowali swój sprzeciw wobec polityki rządu, związkowe flagi pojawiły się jedynie w 6 z 28 stacji pogotowia - powiedział PAP dyrektor.
Część pracowników służby zdrowia wzięła też udział w pikiecie Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. WPR zabezpieczało tę manifestację, wysyłając na miejsce dwie karetki pogotowia.
Strajkujący nie zgadzają się z polityką społeczno-gospodarczą rządu. Sprzeciwiają się zmianom w Kodeksie pracy. Chcą ograniczenia patologii związanych ze stosowaniem tzw. umów śmieciowych, wsparcia dla przemysłu energochłonnego, rozwiązań antykryzysowych dla dotkniętych spowolnieniem gospodarczym firm, a także uzdrowienia systemu ochrony zdrowia i zmian w szkolnictwie.