Swymi deklaracjami "pragnę Kościoła ubogiego i dla ubogich" papież Franciszek podbija serca wiernych. Media jakby słyszą po swojemu: zrewolucjonizuje kurię, może nawet uszczupli portfele hierarchów. Jakże różne to oczekiwania.
21.03.2013 16:13 GOSC.PL
Habemus papam. Jest pięknie, sielsko wręcz anielsko. Nowy papież ujmuje prostotą, zaskakuje spontanicznością gestów, wzbudza entuzjazm trafiającym do serca słowem. Pomimo trefnych prób powieszenia psów na jego wizerunku, póki co życzliwość ku niemu jest na prowadzeniu. Bo taki z niego swojski człowiek. Bliski ubogim, mówi o ubóstwie, pragnie Kościoła ubogiego.
Jestem wdzięczny Bożej Tajemnicy za to papieskie świadectwo, jakie nam dane od kilku dni. Po medialnej bitwie na głosy, która towarzyszyła konklawe, na razie czuć jeszcze klimat pontyfikalnej łagodności. Choć nie brak oczekiwań. I są wciąż pytania i są wciąż rozmowy.
Ale dobrze zadomowione u nas duchy fermentu powoli budzą się z letargu. Wkrótce zapewne sprawią kolejne manto papistom i samemu imiennikowi biedaczyny z Asyżu. Na razie jest badanie terenu. Na razie dobry Franciszek musi rozprawić się ze złym instytucjonalnym Kościołem. Na razie jest dobry, bo np. nie złajał etycznych wichrzycieli podczas swojej pierwszej homilii (nie umknęło to uwadze red. Wiśniewskiej "Czego papież nie powiedział"; wyborcza.pl, 19.03)
Zastanawiam się, ile panegiryków pro-papieskich usłyszymy, gdy Franciszek zacznie mówić głośno o tematach "niewygodnych". Z hukiem prysną wtedy mydlane bańki nadziei na to, że nowy papież wypowie się inaczej od swoich poprzedników. Może i powie inaczej - co do formy, ale z tą samą mocą - albo i większą! - przekaże te same treści. Zresztą jego poglądy na sprawy "drażliwe" są jasne i znane (zob.: "Nawet jeśli będą was zabijać" Co papież myśli o...).
Ale to przyszłość, choć może nie tak daleka. Póki co przerabiamy pochwałę kościelnego ubóstwa. Choć chyba bardziej po swojemu, niż po papiesku. Media raczą nas podrasowanymi nowinkami dot. zreformowania rzymskiej kurii, redaktor programu telewizyjnego dopytuje o biskupów i kondycję polskiego Kościoła, pewien portal publikuje "bulwersujący" materiał o zbiórce na remont świątyni, etc. I cała ta przetworzona około-papieska poetyka ubóstwa, sprowadza się mimo wszystko do pop-konkluzji: aby Kościół się zmienił muszą zmienić się (moralnie) księża i biskupi.
I tu jest impas i mentalna góra nie do przeskoczenia. I uparte myślenie sklerykalizowane o Kościele. I patrzenie na cudze ręce. I wyznawanie cudzych grzechów. I słowa, słowa, słowa...
A przecież Kościół to my wszyscy. Wszyscy, którzy do niego świadomym wyborem przynależą. Wszyscy ze swymi chudymi i pękatymi portfelami, których zasobność jest faktem tak ulotnym i zmiennym, jak całe nasze życie.
Może zatem, pomimo rewolucyjnych pragnień o Kościele, chodzi tu przede wszystkim o ubóstwo wewnętrzne. O wolność od ambicjonalnych przywiązań, za którymi idzie pycha. Od żądzy posiadania, którą karmi się skąpstwo. O wolność w dzieleniu się i przyjmowaniu. O otwartość na potrzeby innych. O umiejętność uznania swej zależności od innych, a przede wszystkim od Boga. Wobec Boga wszyscy jesteśmy ubodzy. Świadomość tego ubóstwa jest krokiem ku ubóstwu na tym świecie. Prostota nie jest pretensjonalna.
W dzisiejszym Naszym Dzienniku czytam: "Argentyńczycy odpowiadają na wezwanie Ojca Świętego do wspierania ubogich. Do Caritas w Buenos Aires wpływa coraz więcej darów, a także środków materialnych". Prosto. Bez kościelnego politykierstwa. Bez żądań, że "niech pomagają księża". Wszyscy jesteśmy Kościołem.
"Jest taka jedyna całkowicie otwarta społeczność,która może sprostać ogromowi naszego pragnienia, i w której możemy w pełni się rozwinąć. Lud w jedności Ojca i Syna i Ducha Świętego zgromadzony. To Kościół" (H.de Lubac Medytacje o Kościele).
Krzysztof Błażyca