Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki. Mogło się wydawać, że wszystko legło w gruzach. Ks. Franciszek w więzieniu, Krucjata zlikwidowana, sprzęt zarekwirowany. Wtedy na horyzoncie pojawił się Lublin. Tu zaczęły się rodzić kolejne pomysły i Ruch Światło–Życie rozkwitł.
Był rok 1960. UB przyszło nagle. Wyrzucili wszystkich z baraku w Katowicach, w którym mieszkały dziewczęta współpracujące z ks. Franciszkiem Blachnickim i w którym mieściła się Krucjata Wstrzemięźliwości. Zabrali dokumenty, powielacze, zaplombowali wejście do budynku. Działania zwykłego księdza, który namawiał ludzi do abstynencji od alkoholu, okazały się na tyle skuteczne, że władza się wystraszyła. Żeby uniemożliwić dalsze działanie księdza szaleńca, jak o nim mówiono, trzeba było go aresztować. W marcu 1961 roku ks. Franciszek trafia do tego samego więzienia, w którym podczas II wojny czekał na wyrok śmierci zasądzony mu przez Niemców. Zwolniony, jak sam mówił, cudem Boskim, w lipcu pojechał na Jasną Górę, by podziękować za swoje uwolnienie. To tam przyszła mu do głowy myśl, że skoro w Katowicach nie może dalej działać, to może biskup pozwoliłby mu pojechać na studia do Lublina. Biskup pozwolił i w 1961 roku ks. Franciszek znalazł się na KUL.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Agnieszka Gieroba