Na dachu Kaplicy Sykstyńskiej właśnie ustawiono komin. To z niego uniesie się dym zwiastujący światu wybór papieża
Mniej więcej około godziny 10.50 na spadzistym dachu Kaplicy Sykstyńskiej pojawili się monterzy. Wszystkie obiektywy natychmiast wycelowały w górę. Montaż komina, najważniejszego w tej chwili na świecie, trwał około pół godziny. Metalowe, pomalowane na ceglasty kolor rury stawiano z dużą ostrożnością. W sumie to – na ile mogliśmy dostrzec z pozycji Placu Św. Piotra - trzy wystające na dachu części, które z dala tworzą jakby jeden komin. Muszą mieć kilkanaście metrów długości, bo swój początek mają u wylotu pieca w Kaplicy Sykstyńskiej.
Każdy z głosów musi być spalony w piecu. Kolejność jest taka: każdy ze 115 kardynałów elektorów wpisuje nazwisko kandydata na papieża na prostokątnej kartce, w miejscu po wydrukowanej formule: „Eligo in Summum Pontificem” (Wybieram na Papieża). Następnie zgina ją na pół i trzymając ją ku górze, niesie do ołtarza. Tu, zanim wrzuci kartkę do specjalnej urny, wymawia słowa przysięgi i wrzuca głos. Jak nas poinformowano dokładnie: treść kartki odczytuje trzech skrutatorów: pierwszy otwiera kartkę i czyta nazwisko, drugi powtarza je, trzeci zaś wymawiając głośno słowa „eligo” nabija kartkę na igłę i przewleka przez sznurek. Po zakończeniu głosowania, nawleczone na sznur kartki wrzuca się do pieca i pali. Ponieważ jeden piec nie jest w stanie dać takiej ilości dymu by wydostał się na zewnątrz widoczny, w Kaplicy Sykstyńskiej podłączono do niego drugi. Stąd dym – czarny lub biały – da znać światu czy kardynałowie z pomocą Ducha Św. wybrali nowego następcę Św. Piotra.
Z Rzymu Joanna Bątkiewicz-Brożek