Góry nie mają litości nawet dla najlepszych - uważa olimpijczyk igrzysk Rzym 1960, szermierz, alpinista Janusz Kurczab. Wierzy jednak, że Broad Peak (8047 m) nie zabrał Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego uznawanych za zaginionych po zdobyciu we wtorek szczytu.
"Wierzę, że nic nie jest przesądzone. Daję 10-15 procent szans na to, że się odnajdą. Decydująca jest najbliższa doba, góra dwa dni" - powiedział PAP 75-letni Kurczab, trener alpinizmu (AWF Kraków).
Był kierownikiem pierwszej polskiej wyprawy na K2 (8611 m) w 1976 roku, która wytyczyła nową drogę do wysokości 8400 m. Autor wielu artykułów i książek o tematyce wspinaczkowej uważa, że decydujące znaczenie mają warunki pogodowe.
"Na razie, z tego co wiem, pogoda jest jeszcze dobra. Załamanie ma przyjść za kilkanaście godzin [wypowiedź ze środy popołudniu - red.]. Każdy doświadczony alpinista ma świadomość tego, jak ważne są warunki atmosferyczne. Na Broad Peaku nie byłem, ale mam obraz tej góry przed oczami z wyprawy na K2. Obydwie leżą blisko siebie, po przeciwległych stronach lodowca Goldwin Austen. Szczyt, który zdobyli teraz Polacy, przy dobrej pogodzie jest znakomicie widoczny. Może uda się jeszcze wypatrzyć Macieja i Tomka..." - dodał taternik i himalaista, który w 1972 roku jako pierwszy wszedł w stylu alpejskim na Noszak 1500-metrową ścianą południowo-zachodnią.
We wtorek, 5 marca, po raz pierwszy w historii alpinizmu cztery osoby stanęły zimą na ośmiotysięczniku. Na niezdobyty o tej porze roku szczyt Broad Peak wspięli się: 58-letni Maciej Berbeka (KW Zakopane), 27-letni Tomasz Kowalski (KW Warszawa), 29-letni Adam Bielecki (KW Kraków) i 33-letni Artur Małek (KW Katowice). Los Berbeki i Kowalskiego jest nieznany.