Jeśli dziś ludzie odchodzą z Kościoła, to w wielu przypadkach to nie kwestia ich złej woli, ale wykrzywionego obrazu Boga.
04.03.2013 16:41 GOSC.PL
Niby sprawa prosta. Wierzymy w Boga. Jakiego? Credo określa to dość precyzyjnie. Do tego dochodzi obfity dorobek 20. wieków teologii, różne objawienia świętych mistyków itd., itp. Ale gdybyśmy zadali sobie pytanie kim dla mnie osobiście jest Bóg, to usłyszelibyśmy różne odpowiedzi. Co człowiek to inna twarz Boga. Co więcej, wystarczy zajrzeć bardziej wnikliwie w swoją przeszłość, by dostrzec w historii swojego życia co najmniej kilku bogów. Albo raczej kilka, różnych obrazów tego samego Boga. Które z nich były niekompletne, a które całkiem nieprawdziwe?
Sprawa jest poważna. Znacznie poważniejsza niż to, czy Gowin wyleci z rządu, albo kto dostanie miejsce na multipleksie. Nie, nie ignoruję tych wydarzeń. "Uciszanie" katolików to poważny problem i trzeba się temu przeciwstawiać. Ale jednocześnie coraz bardziej przekonuję się, że jeśli Kościół jest spychany na margines życia społecznego, to jest to prostą konsekwencją zafałszowanego obrazu Boga u tych, którzy dyskryminują. I jeśli dziś mamy problem z sekularyzacją, z porzucaniem chrześcijaństwa w Europie, to nie bójmy się powiedzieć tego, że spora część odejść nie dotyczy ludzi złej woli, ale tych, którzy na myśl o Bogu, widzą Jego karykaturę.
Jaką twarz ma Bóg? Odpowiedź będzie się nam zawsze wymykać. Bóg zawsze jest większy od naszych wyobrażeń i wiemy o Nim tyle, ile sam zechce nam o sobie objawić.
Na dodatek, jeśli szczerze Boga szukamy, to do tych poszukiwań będzie chciał mieszać się szatan. Cwany i podły specjalista od kłamstwa. Biblijny wąż. Gadzina, która od samego początku robi absolutnie wszystko, żebyśmy widzieli jak najmniej z tego, co Bóg mówi nam o sobie.
W 3 rozdziale Księgi Rodzaju, w scenie grzechu Pierwszych Rodziców szatan zabiera głos tylko dwa razy. Pierwsza wypowiedź podważa zaufanie do Boga. Druga oskarża Go o kłamstwo i żądzę władzy. Ani razu wąż nie mówi: zjedz ten owoc, ani razu nie nakazuje sprzeciw się Stwórcy. Nieposłuszeństwo jest tylko prostym efektem tych dwóch wcześniejszych sugestii. Stara, znana od początku i sprawdzona metoda zastosowana przez gada w ogrodzie Eden, jest wykorzystywana do dziś. Dlatego pytanie jaką twarz ma Bóg nie traci nigdy na aktualności.
W Ewangelii wg św. Łukasza jest taka scena, w której uczniowie płoną gniewem, bo mieszkańcy pewnej wioski w Samarii nie przyjęli Jezusa. Jakub i Jan pragną, aby Bóg pokazał niewiernym kto ma rację i spalił osadę bezczelnych Samarytan. A co na to Jezus? Surowo ich napomina. W komentarzu do tej perykopy siostra Joanna Hertling napisała:
Wciąż trudno jest nam wyzbyć się tego fałszywego obrazu Boga: karzącego, gniewliwego, surowego, gromami z nieba na wszystkie strony rzucającego. A jeśli już się go wyzbyliśmy, czyha na nas inny fałszywy obraz Boga: tak „słodko” miłującego, że na wszystko pozwalającego, pobłażliwego... Prawdziwy obraz to taki, w którym sprawiedliwość i miłosierdzie nie wykluczają się, ale wzajemnie się uzupełniają, wypełniają.
Po ludzku trudno to pogodzić. Przecież te dwie cechy na pierwszy rzut oka się wykluczają. Gdyby tak jeszcze raz był sprawiedliwy, a innym razem miłosierny to jakoś dałoby się to poskładać. A On jest taki i taki nieustannie.
Jaki jest Bóg? Jaką ma twarz? Odpowiedzi musimy szukać. Codziennie. Najlepiej bezpośrednio u Niego. W Jego Słowie, w adoracji, w sakramentach. Nie po to, żeby pochwalić się wyższym levelem w rankingu wiedzy teologicznej. Po to, żeby żyć. W pełni.
Wojciech Teister