Św. Hieronim, Augustyn, czy Grzegorz Wielki ubolewali: to już koniec! A Kościół żyje. Mówi się, że jest stary, bo ma dwadzieścia wieków. Nieprawda: jest zawsze młody i ma dwadzieścia lat.
27.02.2013 09:00 GOSC.PL
To od niego po raz pierwszy usłyszałem: – „Nie bójmy się małych dzieł. Drożdże w cieście są też małe, a Jezus zapewnił, że taki zaczyn wystarczy, by wyrosło ciasto. Widzę tylko jeden problem: zaczyn musi być prawdziwy. Gdy sól straci smak nadaje się do wyrzucenia. Historia pokazuje jasno: jeśli chrześcijaństwo nie promieniuje, to nie dlatego, że napotyka w świecie opór, ale dlatego, że zabrakło mu gorliwości i świętości”.
Był dla mnie jednym z najważniejszych postaci współczesnego Kościoła. Znakomicie rozeznawał „co mówi dziś Duch do Kościoła”. Dziś żegnamy Pierre’a Marie Delfieux, założyciela Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich.
"Święci nie potrzebują mówić: ich życie jest wyzwaniem dla świata" – zapalał się Pierre’a Marie Delfieux Krzysztof Kusz/GN Łagodny, uśmiechnięty. Sprawiał wrażenie wycofanego, nieśmiałego. Ale były to jedynie pozory. „A kiedy ty spotkałeś Jezusa? – zapytał wprost Krzyśka Kusza, gdy pędziliśmy pociągiem do Warszawy. Jechaliśmy oglądać miejsce, gdzie niebawem miał stanąć pierwszy klasztor Wspólnot Jerozolimskich nad Wisłą. Delfieux widział Krzyśka pierwszy raz w życiu, kompletnie nie znał historii fotoreportera. Zaczęli rozmawiać. O Bogu.
Nie miał natury rewolucjonisty. Stworzył nowe dzieło w absolutnym posłuszeństwie Kościołowi. Wykorzystując stare, sprawdzone monastyczne metody.
Pędziliśmy do Warszawy pociągiem a brat Pierre Marie przez dwie godziny opowiadał nam o świętości. – Święci nie potrzebują mówić: ich życie jest wyzwaniem dla świata – zapalał się – Czy chcemy być święci? Kiedy Maksymilian Maria Kolbe miał siedemnaście lat zanotował: chcę być świętym. Kropka. Nie trzeba czekać na owoce. Byli święci, którzy ich nie widzieli. Nie czekajmy na owoce. Pan działa, a do nas należy jedno: pozostanie pokornymi.
Delfieux widział pustoszejące kościoły zachodniej Europy a jednak nie rozpaczał: „Często ludzie myśleli: teraz nastąpi koniec chrześcijaństwa – przekonywał mnie w przedziale kolejowym – Św. Hieronim, Augustyn, czy Grzegorz Wielki ubolewali: to już koniec. Gdy barbarzyńcy opanowali zachód, a chrześcijański Rzym został na nowo spoganizowany ludzie załamali ręce. Można mnożyć te przykłady: dwadzieścia przykładów na dwadzieścia wieków. A Kościół żyje. Mówi się, że jest stary, bo ma dwadzieścia wieków. Nieprawda: on jest zawsze młody i ma dwadzieścia lat. Kobieta, która rodzi jest smutna i cierpi, ale gdy widzi maleńkie dziecko promienieje. Widzę, że wy w Polsce też jesteście teraz smutni, macie spuszczone głowy. Ciężko przechodzi się wam od wiary masowej, tradycyjnej, do osobistego spotkania Jezusa. To normalne. Poczekajcie trochę, zobaczycie: wasza radość będzie wielka!
Marcin Jakimowicz