Właściwie nie wiem, jak reagować na takie teksty? Wiem na pewno, że to bardzo boli, gdy ktoś w taki sposób pisze o tym, co dla mnie najdroższe, czemu oddałem życie. Czy można więc milczeć?
19.02.2013 12:28 GOSC.PL
To przykład jednej z wielu publikacji w ostatnich dniach w tym stylu. Skoro krótki felieton Katarzyny Wiśniewskiej znalazł się na pierwszej stronie sobotnio-niedzielnej Gazety Wyborczej, to znaczy, że wyraża on jakoś poglądy tego środowiska. Zastanawiam się, czy dobrze robię próbując polemizować, ale czuję, że muszę wypowiedzieć tych kilka słów w obronie Kościoła i papieża. To w końcu moja rodzina…
Dziennikarka przywołuje opinię z „La Stampy”, że Benedykt XVI odziedziczył po Janie Pawle II wszystkie choroby i słabości Kościoła i zrezygnował, by nie zostawić po sobie niechlubnego spadku. Jakiż to niechlubny spadek? „Walka o władzę i intrygi w kurii rzymskiej, skandale pedofilskie z udziałem duchownych”. Dalej autorka pisze, że ów „niechlubny spadek” to także to, że polski papież „przez 27 lat nie dopuszczał do najdrobniejszych zmian np. w katolickiej etyce seksualnej”. I dodaje: „Zarzuty wobec Kościoła, że nie przeciwdziała epidemii AIDS w Afryce, zakazując używania prezerwatywy przez osoby zakażone HIV, są niestety uzasadnione”.
Pani Katarzyno, czy naprawdę po Janie Pawle II po 27 latach jego niezwykłego, pod wieloma względami przełomowego, pontyfikatu w Kościele zostało samo zło? Czy można prezerwatywę i homoseksualizm uczynić punktem odniesienia do oceny Kościoła i papiestwa? W 1978 roku wydawało się, ze Kościół się kończy. Nikt nie przypuszczał, że katolicki ksiądz z Polski stanie się najbardziej znaną postacią końcówki XX wieku w skali globalnej, moralnym autorytetem, charyzmatycznym ewangelizatorem, który potrafił zachwycić młodzież i nie tylko pięknem Ewangelii? Żaden inny papież w historii nie napisał tak rewolucyjnych rzeczy w dziedzinie etyki seksualnej jak Wojtyła (jego słynna teologia ciała). Przecież ten człowiek zmienił radykalnie oblicze Kościoła, zatrzymał proces jego rozkładu, odnowił, tchnął nowy entuzjazm w serca milionów katolików i nie tylko. Ja rozumiem, że w komentarzu nie chodzi o wyliczanie zasług JPII, ale na miły Bóg… Jak można pisać lekką ręką o niechlubnym spadku, redukując potężne dziedzictwo JP II i Benedykta XVI do walki o władzę, skandali popełnionych przez jakiś odsetek duchownych i obwiniając papieży za epidemię AIDS? Czy to jest uczciwe dziennikarstwo czy propaganda? Czy można być aż tak tendencyjnym, by białe nazywać czarnym? Skąd to się bierze?
„Kościół nie może dłużej zatykać uszu na głosy domagające się jego reformy, choćby zniesienia celibatu czy szacunku dla związków homoseksualnych. Tymczasem z ambon nieustannie płynie przekaz o złu antykoncepcji, in vitro, związków partnerskich etc.” – kontynuuje Wiśniewska. Swoją drogą, ciekaw jestem, co się kryje pod tajemniczym „etc”? Autorka radzi: „Kościół musi reagować na problemy współczesnego świata, jeśli nie chce stracić kolejnych wiernych. To wyzwanie dla nowego papieża”. Czy ekspertka GW od religii, oczekuje, że z ambon ma popłynąć pochwała dla zła i to przyciągnie ludzi do Kościoła, zachęci ich do lepszego życia, do wierności Bogu?
Kościół na Zachodzie przerabia tę lekcję od 1968 roku. Wciąż niezmiennie lewicowe środowiska powtarzają tę samą mantrę: znieść celibat, dopuścić antykoncepcję, uznać czyny homoseksualne za dobre, demokratyzować Kościół. To ma być, według nich, autentyczne otwarcie katolicyzmu na współczesność, to „duch soboru”, prawdziwa reforma.
50 lat temu można było jeszcze jakoś zrozumieć takie złudzenia. Ale dziś widać gołym okiem, że tam, gdzie duchowni ulegli tej pokusie i zaczęli iść tą drogą, wbrew stanowisku papieża, dziś po Kościele pozostały zgliszcza: puste seminaria, puste kościoły, brak powołań zakonnych. To nie przypadek, że największy odsetek duchownych zamieszanych w pedofilię, kończyło seminaria w czasach zamętu na przełomie lat 60-tych i 70-tych, kiedy poglądy w stylu Wiśniewskiej opowiadali w seminariach profesorowie teologii. Te wizje się kompletnie skompromitowały. Jak można tego nie dostrzegać? Katolicyzm jest dziś silny i rozwija się w tych miejscach, gdzie głosi się w sposób przekonujący Ewangelię, a więc także jej moralne konsekwencje. Ludzi pociąga do Kościoła świętość życia, wierność Bogu, radykalizm życia na wzór Chrystusa. To jest siła nowych ruchów i wspólnot czy mocnych parafii w USA. To fascynowało ludzi w Janie Pawle i w Benedykcie. Ten nowy ewangeliczny styl. Ich głównym przesłaniem było „otwórzcie drzwi Chrystusowi” i co ważne, nie bójcie się przeciwstawiać presji dominującej kultury, jeśli tego wymaga wiara. Doradzanie nowemu papieżowi etycznego liberalizmu jako remedium na słabości Kościoła, brzmi, niestety jak namawianie go, by skoczył głową w dół z narożnika bazyliki św. Piotra.
ks. Tomasz Jaklewicz