Doprowadzić zsekularyzowany świat do nowego spotkania z Bogiem – ten wysiłek Benedykta XVI przebija w całym pontyfikacie i będzie dziedzictwem, które ten Papież zostawia Kościołowi. Przekonany jest o tym kard. Donald Wuerl. Arcybiskup Waszyngtonu udzielił wywiadu Radiu Watykańskiemu.
- Są dwa momenty szczególnie mi drogie w tym pontyfikacie - mówi dla Radia Watykańskiego amerykański hierarcha. - Jeden dotyczy mej funkcji arcybiskupa Waszyngtonu i wiąże się z wizytą sprzed pięciu lat Benedykta XVI w Stanach Zjednoczonych. Pamiętam, jak podbił serca ludzi, których spotykał, nie tylko katolików, ale wszystkich. W swojej wspaniałej homilii wygłoszonej w National Park postawił przed nami wszystkimi ogromne zadanie dzielenia się naszą wiarą tak, byśmy mogli postawić tamę rosnącej sekularyzacji.
Drugi moment to z pewnością Synod o nowej ewangelizacji. Uważam, że jest on w pewien sposób kulminacją tego, czego Benedykt XVI nauczał przez cały czas swego pontyfikatu. Podkreślał, że przeżywamy szczególny czas w życiu Kościoła, który nieustannie ożywiany jest łaską Ducha Świętego, a naszym zadaniem jako wierzących jest dotarcie do tych wszystkich ludzi, którzy oddalili się od wiary, zrezygnowali z jej praktykowania. Chodzi o konieczność dotarcia szczególnie do młodzieży, której wydaje się, że Kościół nie ma nic do zaoferowania, i zaproponowania jej na nowo Ewangelii Jezusa Chrystusa. Myślę, że to jest dziedzictwo, które nam zostawia. Benedykt XVI wezwał cały Kościół powszechny do skupienia uwagi na tym, co będzie główną misją w przyszłości: doprowadzić do tego, by to pokolenie, nasz zsekularyzowany świat mógł na nowo rozpoznać, że tylko Jezus jest odpowiedzią na wszystkie pytania i wątpliwości, które gnębią ludzkie serca.
Z kolei na pytanie "co zmienia się wraz z rezygnacją Benedykta XVI z jego posługi?" odpowiada:
- Myślę, że tak jak sam powiedział w czasie spotkania z kardynałami, wziął pod uwagę wymagania współczesnego papiestwa. Są tu ważne dwa nowe elementy. Pierwszy, to konieczność podróżowania, która stała się wręcz wymogiem. Chodzi o posługę obecności: Papież musi być obecny wśród swych wiernych na świecie. Już to samo w sobie jest bardzo wymagające. Druga rzecz to fakt, że żyjemy w epoce błyskawicznej komunikacji. To jest epoka, w której większość ludzi czerpie informacje już nie z tradycyjnych mediów; żyjemy w świecie mediów społecznościowych. Myślę, że Benedykt XVI wykonał fantastyczną pracę: podróżował i jednocześnie zaczął korzystać z nowych środków przekazu, by dotrzeć do świata. Teraz wydaje się nam mówić, że nie ma już sił, by to dalej robić i że nadszedł czas, by ktoś inny kontynuował tę misję, prowadząc nas ku przyszłości.