Niezwykła serdeczność, ciepłe spojrzenie, dyskretny uśmiech i pełne życzliwości zainteresowanie - takiego Benedykta XVI poznali dziennikarze, akredytowani w Watykanie w ciągu prawie 8 lat jego pontyfikatu. Największe wrażenie robiła zawsze jego skromność.
Główną okazją do spotkań z papieżem są dla wysłanników mediów oficjalne audiencje w bibliotece w Pałacu Apostolskim, w których pierwszej i ostatniej części mogą oni uczestniczyć w niewielkiej grupie.
W trakcie audiencji dla prezydentów, premierów i koronowanych głów dziennikarze wchodzą do Watykanu przez Spiżową Bramę, a następnie obserwują chwilę powitania w komnatach Pałacu i wchodzą do papieskiej biblioteki, by zobaczyć pierwsze minuty spotkania i rozmowy papieża z jego gościem przy biurku.
Później dziennikarze wracają do biblioteki na zakończenie audiencji. Gdy papież żegna się ze swym gościem i odprowadza go do drzwi, ma czas na krótkie, prywatne spotkania z przedstawicielami światowych mediów. Wielu z nich, pracujących od dawna w Rzymie, Benedykt XVI zawsze rozpoznawał i nie ograniczał się do powitania i krótkiego błogosławieństwa.
Choć zgodnie z obowiązującymi zasadami dziennikarze nie mogą wykorzystywać w swych materiałach tego, co słyszą podczas takiej rozmowy z papieżem, te krótkie spotkania są dla nich zawsze nie tylko źródłem emocji, ale również niedostępnych dla innych informacji. To właśnie wtedy można było poznać jego niezwykle łagodne, ciepłe oblicze. Słuchał, żywo reagował na kierowane do niego słowa.
Kiedy Benedykt XVI został wybrany w kwietniu 2005 roku, ze szczególną sympatią traktował polskich dziennikarzy, którzy relacjonowali wydarzenia pontyfikatu Jana Pawła II aż do choroby, agonii i pogrzebu polskiego papieża.
Po audiencji dla przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso w 2006 roku, Benedykt XVI dał do zrozumienia w czasie takiej krótkiej rozmowy, że z przejęciem oczekuje na podróż do Polski.
Gdy wrócił z pielgrzymki do Ziemi Świętej w 2009 roku, słuchał opinii dziennikarki, poruszonej jego słowami wypowiedzianymi w jerozolimskim Instytucie Pamięci Yad Vashem.
Trzymał za rękę, przyglądał się i słuchał z wielką uwagą. Żywo interesował się tym, co mają do powiedzenia mu dziennikarze z wielu krajów i dziękował za opinie, którymi się z nim dzielili. Tematem rozmowy mogły być nawet zbliżające się wakacje.
Niektórzy przedstawiciele mediów już bardziej "zadomowieni" w Watykanie nie mieli nawet oporów, by prosić Benedykta XVI o złożenie autografu na jego książce. Tą sprawą zajmował się osobisty papieski sekretarz, od niedawna arcybiskup Georg Gaenswein. Pilnował, aby książka z autografem dotarła do domu odbiorcy.
Ci, którzy mieli taki kontakt z papieżem dość regularnie, mogli w ostatnim czasie skonstatować, że jest on coraz bardziej zmęczony czy wręcz niekiedy coraz słabszy. Wyraźnie było to już widoczne od 2010-2011 roku.