E. Czykwin mówi Gosc.pl, że nie głosował, by być w zgodzie ze swoim sumieniem
Stefan Sękowski: Dlaczego nie wziął Pan udziału w głosowaniu nad projektami ustaw o związkach partnerskich, mimo, że był Pan na Sali?
Eugeniusz Czykwin: Z jednej strony widzę problem dzieci rodzących się poza małżeństwem. To dziś ponad 20 proc. dzieci. Tym problemem nie można się nie zająć. Z drugiej strony nie popieram łączenia tej kwestii z wprowadzaniem związków partnerskich dla osób homoseksualnych i dlatego nie mogłem zagłosować za tymi projektami.
W jaki sposób wprowadzenie związków partnerskich dla osób heteroseksualnych miałoby pomóc dzieciom poczętym poza małżeństwem?
Być może ich rodzicom, którzy weszli w nowe związki łatwiej byłoby uregulować swoją sytuację. Wzięcie rozwodu nie jest łatwą i szybką sprawą.
Ale przecież związki partnerskie mogą zawierać tylko osoby stanu wolnego. I tak tego typu osoby musiałyby wziąć rozwód.
Więc być może łatwiej byłoby im łatwiej się rozstać, będąc w związku partnerskim. To jest jednak spore zagrożenie dla ich dzieci, które potrzebują stabilności. Nie jest łatwo się rozwieść, co powoduje, że małżeństwa nie rozpadają się aż tak szybko, niż gdyby istniała pokusa „łatwego” rozejścia się poprzez rozwiązanie związku partnerskiego. Mogłem też wstrzymać się od głosu, ale tego nie zrobiłem, ponieważ mojemu środowisku politycznemu, lewicy, zależało na tych projektach.
Naciskano na Pana, by się Pan nie „wychylał”, nie głosował przeciwko związkom partnerskim?
Nie. Mam swobodę głosowania w kwestiach światopoglądowych. W innym dzisiejszym głosowaniu byłem przeciwny likwidacji funduszu kościelnego, wbrew mojej partii. Nie wziąłem udziału w ubiegłorocznych głosowaniach nad projektami dotyczącymi aborcji, autorstwa Ruchu Palikota i Solidarnej Polski, a w 2005 roku wstrzymałem się od głosu w kwestii projektu ułatwiającego przeprowadzanie aborcji, autorstwa SLD – o co pretensje do mnie miała później Joanna Senyszyn.
Trudno nazwać niegłosowanie lub wstrzymanie się od głosu głosowaniem przeciwko aborcji.
Uważam, że obecne uregulowania prawne są dobre i nie należy ich zmieniać.
Jest Pan zaangażowany w życie Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Co osoba prawosławna, wierząca, robi w takiej partii, jak SLD? Przecież liczne postulaty tego ugrupowania są jawnie sprzeczne z etyką chrześcijańską.
Jakkolwiek by to paradoksalnie wyglądało, najważniejsze rozwiązania dla polskich prawosławnych i dla innych mniejszości wyznaniowych popierała lewica. Przykładowo bardzo istotna ustawa o stosunku Państwa do PAKP – muszę z przykrością powiedzieć, że głosowało przeciwko niej wielu posłów wybranych z list Komitetu Obywatelskiego. Posłowie prawicy głosowali także przeciwko uchwalonej w 2005 roku ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych. Z ich strony nie było także poparcia dla udzielenia odszkodowań rodzinom ofiar oddziału Romualda Rajsa „Burego”, który w 1946 roku zamordował kilkadziesiąt osób tylko dlatego, że byli prawosławni i Białorusinami (IPN stwierdził, że akt ten „nosił znamiona ludobójstwa”) oraz dla uchwały potępiającej niszczenie cerkwi na Podlasiu i Chełmszczyźnie w latach 30-tych XX wieku. Na szczęście to podejście się zmienia, przykładowo posłowie PiS poparli przekazanie środków na remont monasteru w Supraślu i o finansowanie Prawosławnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie.
W takich sprawach jest Pan chyba skazany na współpracę z prawicą…
Byłby Pan zdziwiony, kto podpisał się pod wnioskiem o finansowanie seminarium w Warszawie.
Faktycznie. Sprawdziłem - między innymi Ryszard Kalisz, Wojciech Olejniczak, Jerzy Wenderlich. Jak oni godzą poparcie dla finansowania PAKP z niechęcią wobec finansowania Kościoła katolickiego?
Argumentują to chęcią utrzymywania równowagi – skoro pieniądze z budżetu dostają katolicy, to powinni dostawać też prawosławni. Tak też było w przypadku przeznaczenia kilkuset tysięcy złotych na wsparcie Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, która nie miała własnego budynku. Członkowie Ruchu Palikota śmiali się z Sojuszu, że jest niekonsekwentny. Ale jakoś udało mi się przekonać moje koleżanki i kolegów do tego, by mnie poparli.
*Eugeniusz Czykwin – polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Poseł w latach 1985-1993 i ponownie od 2001. W przeszłości redaktor naczelny „Przeglądu Prawosławnego”. Przed sądem w Białymstoku trwa jego proces lustracyjny.
Stefan Sękowski