Rocznica powstania styczniowego. Postawa mieszkańców ziemi tarnowskiej i całej Galicji w latach walki 1863–1864, dziś powinna być dla nas jednym z ważniejszych powodów do lokalnej i narodowej dumy.
Marysia Günther, córka właściciela dworu w Dołędze koło Szczurowej, w latach powstania miała zaledwie 12 wiosen. „Parę razy w czasie wakacji zjeżdżało do nas wielu panów. (...) Zasiadali w olszynce pod czterema dębami na darniowych ławkach i coś radzili” – wspominała po latach czas przedpowstaniowy. Wieczorem zebrała się na odwagę i postanowiła zapytać ojca. „Zastąpiłam mu drogę i wziął mnie na ręce. – Tato, co z tego będzie – zapytałam. – Będzie Polska! – rzekł uroczyście. Łzy zaszkliły się w jego oczach, zawstydził się i szybko postawił mnie na podłogę”. Powstanie styczniowe o wolność toczyło się w Królestwie Polskim. Granica między Galicją a zaborem rosyjskim przebiegała na linii Wisły. Na południe od niej był spokój. – Pozorny, bo po dworach, majątkach ziemskich i w miastach – wbrew władzom we Wiedniu, które zakazywały takiej działalności – spiskowano i starano się robić wszystko, by pomóc powstańcom – mówi Antoni Sypek, znany tarnowski historyk. Robota powstańcza „szła” tu prawie pod każdym polskim dachem
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grzegorz Brożek