Fasada ludowców

Janusz Piechociński czyniąc wyłom w Solidarnej Polsce udowadnia, że nie zależy mu na budowie "silnej chadecji".

Choć od czasów słynnego „sio!” wypowiedzianego w stronę dziennikarzy były prezes PSL zmienił swoje podejście do środków przekazu, do końca kierowania ludowcami pozostał zdystansowany wobec medialnego sterowania świadomością zbiorową. To wywoływało we mnie pewną sympatię do niego, bo choć czasem wypadał nieporadnie, trudno było po nim oczekiwać np. pustych „wrzutek”, które mają jedynie na celu odciągnięcie uwagi opinii publicznej od ważniejszych kwestii i skierowania jej na to, co dzieje się w Polskim Stronnictwie Ludowym.

Inaczej rzecz ma się z Januszem Piechocińskim. Polityk kilka dni temu oświadczył, że chce budować szeroką formację chadecką, zaś częścią tego planu miałaby być współpraca z takimi ugrupowaniami, jak Polska Jest Najważniejsza, Solidarna Polska i Stronnictwo Demokratyczne. Szkoda tylko, że zamiast podzielić się swoim pomysłem najpierw z Pawłem Kowalem, Zbigniewem Ziobrą i Pawłem Piskorskim, przekazał go dziennikarzom. Szefowie PJN i SD pytani o komentarz nie powiedzieli „nie”, lider SP szybko uciął spekulacje na temat ewentualnej współpracy. I nic dziwnego, bo skoro dowiedział się o tej idei od mediów, a nie od jej autora, oznacza to, że tak naprawdę Janusz Piechociński o żadnej realnej współpracy nie myślał. Gdyby bowiem myślał, po cichu montowałby koalicję, o której istnieniu (gdyby pozostałym jej uczestnikom także zależało na jej powołaniu) dowiedzielibyśmy się niedługo przed rozpoczęciem wyborczego maratonu, który rozpocznie się wraz z kampanią do Europarlamentu w pierwszej połowie 2014 roku.

Teraz do PSL przeszedł z SP poseł Andrzej Dąbrowski. Jest to dowód na to, że o chęci współdziałania ludowców z pisowskimi rozłamowcami nie może być mowy. Gdy chce się z kimś kooperować, nie działa się na jego szkodę – a wzmacnianie PSL odbywa się tym razem kosztem SP, co jest dla ugrupowania Zbigniewa Ziobry tym groźniejsze, że ze swoimi obecnie 17 posłami balansuje na granicy uznania go za klub poselski (by takowy zawiązać, potrzeba 15 posłów). Tak naprawdę chodzi tylko o dobro ludowców.

Wygląda na to, że Piechociński zamiast bazować na inności PSL od pozostałych partii parlamentarnych, stara się swoją partię upodobnić do PO, PiS, SLD, SP i Ruchu Palikota. Skupia się na pozorowanej działalności, tym, by było o nim głośno, nie zaś na realizowaniu swoich zapowiedzi.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski