Cyrus był Persem. Pochodził z ludu, który osiedlił się na wyżynnej równinie położonej na wschód od Babilonu.
W roku 559 przed Chr. Cyrus został królem Anszan, państewka poddanego Medom. Ale już dziesięć lat później podbił Medów, zdobywając ich stolicę Ekbatanę. Trzy lata później szalonym marszem przez skute lodem góry Lidii zaskoczył króla Krezusa, uosobienie potęgi i bogactwa. Było oczywiste, że następnym celem Cyrusa stanie się Babilon, gdzie rządy sprawował nieudolny król Nabonid. To wszystko sprawiało, że w wielu podbitych przez Babilon krainach i ludach zaczęła kwitnąć nadzieja na przywrócenie wolności. Wśród nich byli też Izraelici, których znamienitą liczbę stanowili potomkowie ludów uprowadzonych z ojczyzny po najeździe i spaleniu Jerozolimy przez króla Nabuchodonozora. I właśnie w tym kontekście oczekiwań na wybawiciela, którym zdawał się Cyrus, powstają orędzia, prorockie pieśni o bezimiennym posłańcu Boga, nazywanym „ebed”, to znaczy sługa. Prorok nie zostawia cienia wątpliwości, że ów wybawiciel nie ma nic wspólnego z Cyrusem. „Nie będzie wołał ni podnosił głosu... Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku” – te stwierdzenia pokazują inny, różniący się totalnie od bezwzględnego zdobywcy obraz. Ale przecież skutki działania Sługi nie są inne niż drogi zdobywcy: „przyniesie narodom Prawo… utrwali Prawo na ziemi”, stanie się „światłością dla narodów”. Inna jest tylko metoda działania. Sługa otworzy oczy niewidomym, a z zamknięcia wypuści jeńców. Okaże się to możliwe nie dzięki sile jego armii, ale tak będzie wyglądać realizacja Bożego planu. Tak chce Bóg, który powołuje Sługę i bierze go za rękę. Cały Stary Testament nie zna konkretnej osoby, na której zrealizowałyby się w pełni te obrazy prezentujące tajemniczego Sługę. Spełnienie zna za to Nowy Testament. Św. Mateusz Ewangelista, opisując publiczną działalność Pana Jezusa, w tym liczne uzdrowienia i ciągły napływ tłumów, podsumowuje: „Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: »Oto mój Sługa, którego wybrałem; Umiłowany mój, w którym serce moje ma upodobanie…«”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Zbigniew Niemirski