Z rozwoju sytuacji demograficznej na Opolszczyźnie cieszyć się mogą tylko skrajni i dogmatyczni ekolodzy.
Dla nich największym szkodnikiem na kuli ziemskiej jest człowiek. Kiedy zniknie, jego miejsce zajmą zwierzęta, a na naszej planecie zapanuje niczym niezmącona harmonia. To oczywiście tylko gorzki żart. Tymczasem sytuacja ludnościowa Śląska Opolskiego jest alarmująca, by nie powiedzieć dramatyczna. Opolskie ma najmniejszy wskaźnik dzietności nie tylko w Polsce, ale i w Europie, najszybciej starzejącym się kontynencie. Jeżeli nic się nie zmieni, a na razie nie widać ku temu poważnych przesłanek (Specjalna Strefa Demograficzna – jak sądzę – niewiele tu pomoże), za jakiś czas Opolszczyzna stanie się rajem, ale nie dla ludzi. Bo tych pozostanie tam niewielu. Kryzys demograficzny należy do wyjątkowo podstępnych, bo rozwija się przez długi czas. W krótkim okresie jest niezauważalny. Jak to, może zabraknąć ludzi? To niemożliwe. Przecież na pozór nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Tylko ktoś wyjeżdża za granicę, a w rodzinach rodzi się mniej dzieci, ot i wszystko. Kiedy jednak ten proces trwa latami, może doprowadzić do katastrofy. Dzisiaj, jak przekonuje autor tekstu „Spustoszenie” (ss. 18–21), wyludnienie Opolszczyzny widać najbardziej po pustoszejących ławkach w kościołach, ale też po krążących po wioskach samochodach z pielęgniarkami Caritas, docierających do samotnych, starszych osób, którymi nie ma kto się opiekować.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Marek Gancarczyk