Wartość węgierskiego forinta i polskiego złotego wzrosły o 11 proc. w stosunku do dolara podczas minionych dwunastu miesięcy, co czyni je najbardziej dochodowymi, wśród walut świata - ocenia czwartkowy "Financial Times".
Niektórzy dealerzy są zaskoczeni umocnieniem forinta, ponieważ wielu z nich wyzbywało się węgierskiej waluty z powodu wysokiego zadłużenia Węgier i nieosiągnięcia porozumienia rządu z MFW.
Jednym z powodów wysokiej dochodowości forinta i złotego są wciąż wysokie stopy oprocentowania w obu krajach. Najważniejsza z nich na Węgrzech wynosi 5,75 proc., zaś w Polsce 4,25 proc. wobec np. 0,05 proc. w Czechach.
Polskie i węgierskie obligacje skorzystały na tym, że inwestorzy przestali się obawiać rozpadu strefy euro. Oprocentowanie polskich dziesięciolatek osiągnęło kolejny rekordowo niski poziom w ubiegłym tygodniu. Wsparciem dla forinta okazała się grudniowa decyzja agencji Fitch, która zmieniła perspektywę dla węgierskiego długu z negatywnej na stabilną.
Polski i węgierski bank centralny należą do nielicznej grupy banków wschodzących rynków, które mimo luźnej polityki pieniężnej w USA godzą się na umocnienie ich walut. Niektóre kraje Ameryki Łacińskiej i Azji, z myślą o ochronie eksportu podjęły działania przeciwdziałające umocnieniu się ich walut w następstwie ogłoszonej we wrześniu przez Fed trzeciej rundy QE.
Polska i Węgry mają natomiast duży dług w obcych walutach: euro i franku i mają interes w tym, by ich waluty umocniły się, co pozwala im zmniejszyć koszt spłaty - wyjaśnia "FT".