Działacz mniejszości polskiej oraz publicysta "Gazety Wyborczej" Andrzej Poczobut został w poniedziałek uhonorowany tytułem dziennikarza roku przez środowiska niezależne na Białorusi.
Za obrońcę praw człowieka roku uznana została matka straconego za zamach w mińskim metrze z 2011 r. Uładzisłaua Kawaloua, Lubou Kawalowa, którą uhonorowano za zmagania z machiną państwową po oskarżeniu i skazaniu jej syna. Tytuł adwokata roku przyznano Alinie Szostak i Alwirze Dryho, które broniły w sądach działaczy opozycyjnej organizacji młodzieżowej Młody Front.
Wśród organizacji, które przyznały nagrody, znalazł się Białoruski Komitet Helsiński, Centrum Praw Człowieka "Wiasna", organizacja obrony praw więźniów "Platforma", niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ) oraz laureaci nagród z poprzednich lat.w
Poczobut był nieobecny na ceremonii wręczenia nagród w Mińsku, gdyż jest oskarżony o zniesławienie prezydenta Alaksandra Łukaszenki i nie wolno mu opuszczać miejsca zamieszkania, czyli Grodna.
Przez łącze internetowe powiedział jednak zebranym, że tak jak inni białoruscy dziennikarze chciałby przekazywać dobre nowiny, ale często musi informować o rzeczach niezbyt przyjemnych dla ludzi, którzy chcieliby, żeby Białoruś była krajem demokratycznym.
"Bardzo się cieszę, że laureatem został Andrzej Poczobut - powiedział PAP dziennikarz Radia Swaboda Aleh Hrudziłowicz - bo nie sposób nie docenić jego pracy. Wielu dziennikarzy na Białorusi ryzykuje i naraża się. Ale on się wyróżnia, bo jest najbardziej prześladowany, a jednak mężnie to znosi".
Poczobut, który jest też prezesem Rady Naczelnej nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi, został zatrzymany 21 czerwca we własnym domu, ale po dziewięciu dniach zwolniono go z aresztu w zamian za zobowiązanie, że nie opuści miejsca zamieszkania. Postawiono mu zarzut zniesławienia Łukaszenki w 12 tekstach dla białoruskich portali opozycyjnych Biełorusskij Partizan i Karta'97.
Z tego samego artykułu dziennikarz "GW" został skazany w zeszłym roku na karę trzech lat więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Teraz grozi mu do 5 lat więzienia oraz odwieszenie ubiegłorocznego wyroku. Po odliczeniu czasu, jaki spędził w zeszłym roku w areszcie, jest to w sumie 7 lat i 9 miesięcy.
Laureatka nagrody dla obrońcy praw człowieka, Lubou Kawalowa, powiedziała PAP, że uważa ją za wyróżnienie raczej dla swojego syna niż dla samej siebie. "To nie tyle wyróżnienie mnie, ile mojego dziecka, bo to dzięki niemu białoruski naród się przebudził i zrozumiał, jakie straszne rzeczy się u nas dzieją, jak działają sądy, że najpierw są fabrykowane sprawy karne, a potem zapada wyrok śmierci" - zaznaczyła.
Kawalou oraz drugi 25-latek Dźmitry Kanawałau zostali skazani na śmierć i straceni za zamach bombowy na stacji metra w centrum Mińska, w którym 11 kwietnia 2011 r. zginęło 15 osób, a 387 zostało rannych. O wykonaniu wyroku poinformowano w marcu 2012 r.
Białoruscy obrońcy praw człowieka wskazywali, że w sądzie nie dowiedziono winy oskarżonych, a Kawalou powiedział na procesie, że podczas śledztwa wywierano na niego presję, by wymusić zeznania.O ułaskawienie skazanych apelowali obrońcy praw człowieka oraz społeczność międzynarodowa, m.in. szef Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy Jean-Claude Mignon. Matka i siostra Kawaloua złożyły w związku ze sprawą skargi w Komitecie Praw Człowieka ONZ.