Janusz Anderman pisze o wydarzeniach z salezjańskiego gimnazjum. Ale prawda specjalnie go nie interesuje.
O kampanii oszczerstw jaka dotknęła ks. Marcina Kozyrę pisaliśmy w „Gościu” wielokrotnie. To, co działo się wokół filmu z otrzęsin w salezjańskim gimnazjum w Lublinie może posłużyć za materiał na poważne opracowanie naukowe, jak poprzez złą wolę, manipulowanie informacją i obrazem można krzywdzić ludzi. Nie tylko księdza, także młodzież. Sformułowano w tej sprawie wiele protestów. Potem – na szczęście - ukazało się kilka publikacji pokazujących prawdziwie, od wielu stron tamto wydarzenie.
W pierwszym numerze dwutygodnika „W Sieci” przedrukowano jeden z nich, wrześniowy tekst Marzeny Nykiel, który pierwotnie ukazał się na portalu „wPolityce”. Autorka zwróciła w nim uwagę na zło jakim jest pornograficzna interpretacja rzeczywistości. Pokazała, jakie rany młodym ludziom można zadać w wyniku bezmyślnej antypedofilskiej krucjaty. Kto ma w tej sprawie jakieś wątpliwości niech wpisze kilka związanych z tą sprawą słów do pierwszej z brzegu internetowej wyszukiwarki. Zobaczy całą obrzydliwość medialnego linczu, który został dokonany na salezjaninie i jego uczennicach.
Nad tekstem pochylił się właśnie w „Gazecie Wyborczej” sam Janusz Anderman, pisarz ceniony, nagradzany, niezwykle sprawnie posługujący się ironią i morderczym dowcipem. Pochylił się generalnie nad całym pismem Jacka Karnowskiego, rozszarpując je na strzępy ze swoich intelektualnych wyżyn. Ale spory fragment poświęcił właśnie artykułowi Marzeny Nykiel. Trudno nie zadać sobie pytania, skąd Anderman czerpał wiedzę o całej sprawie, skoro dla niego to media są jej pozytywnym bohaterem, Marcin Kozyra nazywany jest „księdzem-lizawką”, a tezy autorki felietonista „Wyborczej” nazywa kpiąco „nowatorskimi”. Odpowiedź wydaje się prosta. Dla Janusza Andermana, jak w dziecięcej zabawie, pierwsze słowo się liczy. A pierwsze słowo należało – według niego - do Wojciecha Czuchnowskiego, który do niewinnej dziecięcej zabawy dodał pornograficzną interpretację pisząc na tych samych co Anderman łamach: „Takie filmy robione są dla zboczeńców, marzących o dominacji nad słabszymi i aktach mocnego seksu”.
O Andermanie mówi się kolokwialnie, że ma „lekkie pióro”, czyli niezwykłą łatwość pisania. I dystans do rzeczywistości. Ale gdy pisarz nie jest zainteresowany prawdą, lekkość ta staje się nieznośna, a dystans zamienia się w oderwanie od rzeczywistości.
Piotr Legutko