Ma ponad 90-procentową skuteczność, powstał w rekordowo krótkim czasie, jest mobilny i nie wymaga infrastruktury naziemnej. Wielu z niedowierzaniem śledzi sukcesy izraelskiego systemu obrony rakietowej Iron Dome.
Jeżeli wierzyć w informacje podawane przez zachodnie agencje prasowe, Izrael rozpoczął prace nad swoim własnym systemem antyrakietowym w 2006 roku, gdy na północne terytorium kraju spadło kilka tysięcy rakiet Hezbollahu. Choć systemy chroniące przed rakietami dalekiego zasięgu istniały, okazywały się nieskuteczne w starciu z prymitywnymi rakietami krótkiego zasięgu. Wymagania, jakie sformułowało izraelskie ministerstwo obrony, mówiły, że system ma chronić powierzchnię około 150 kmkw. przed niewielkimi rakietami, których zasięg wynosi nie więcej niż 100 km. System miał działać niezależnie od pory dnia i niezależnie od pogody. Miał też – co z technicznego punktu widzenia jest chyba najtrudniejsze – być zdolny do śledzenia kilku celów równocześnie. Prace ruszyły w 2007 roku, a w 2010 roku już przeprowadzano pierwsze testy polowe. Oficjalnie prace koncepcyjne i budowa systemu zostały zakończone w 2011 roku, kiedy do służby weszła pierwsza bateria rakiet przechwytujących.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek