Ali dostał w nogę. Kiedy doczołgał się do granicy z Libanem, tonął we krwi. Gdyby zgłosił się do szpitala w Syrii, torturowaliby go. To, co przeżywają syryjscy uciekinierzy, można nazwać piekłem na ziemi.
Od marca 2011 roku w Syrii trwa rebelia przeciwko prezydentowi Baszarowi al-Assadowi, tłumiona przez siły rządowe. Życie straciło już co najmniej 30 tys. ludzi. – Najgorzej jest w nocy. Często wstajemy na równe nogi, słychać tylko świsty strzałów, wybuchy bomb – opowiadali mi mieszkający przy granicy z Syrią Libańczycy. Czasem siła wybuchów jest taka, że mimo odległości w mieszkaniach w Libanie spadają ze stołu talerze. Syryjczycy uciekają więc z kraju całymi rodzinami. – Ludzie dosłownie biegną do granicy z Libanem. Z dziećmi na rękach. W nocy. Wiadomo, że przez przejście graniczne armia syryjska ich nie przepuści – mówi Magda Qandil, koordynująca projekt Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM) w Libanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek