Zły wybór Republikanów

Barack Obama mógł przegrać wybory, gdyby amerykańska prawica nominowała mniej miałkiego kandydata.

Media otrąbiły wielkie zwycięstwo demokratycznego prezydenta USA, Baracka Obamy. Tymczasem niewielka jego w tym zasługa. W porównaniu do głosowania sprzed czterech lat były senator ze stanu Illinois stracił ok. 9 mln zwolenników, także różnica poparcia, jakie miał on i kandydat Republikanów, zmalała z prawie 10 mln do niecałych 3 mln. Obama „stracił” również dwa stany i w styczniu 2013 prawdopodobnie okaże się, że także co najmniej 30 głosów elektorskich.

Wynik kandydata prawicy też nie może jej zadowolić: w liczbach bezwzględnych zdobył poparcie najmniejszej liczby wyborców od 2000 roku, kiedy to George W. Bush zyskując nieco ponad 50 mln głosów pokonał Ala Gore’a. Republikański pretendent zdobył o 2 mln głosów mniej od swojego poprzednika z 2008 roku, Johna McCaina.

Dlaczego pozostając w opozycji (choć mając większość w Izbie Reprezentantów) Republikanie, mimo gospodarczej stagnacji i wysokiego, wynoszącego 8 proc. bezrobocia, nie byli w stanie odzyskać Białego Domu? Z pewnością Mitt Romney nie przekonał do siebie niezdecydowanych, tych, którzy do tej pory pozostawali w domach. Ale i nie zyskał zaufania dotychczasowych wyborców Republikanów. Warte odnotowania jest to, że trzeci w stawce, reprezentujący Partię Libertariańską Gary Johnson, zdobył ponad 1 mln głosów, co stanowi absolutny rekord dla kandydata libertarian. I choć jest to i tak niecały 1 proc. ogólnej liczby głosów, który w żadnym ze stanów, w których wygrał Obama, nie pomógłby zwyciężyć republikańskim elektorom, wiele wskazuje na to, że to właśnie jego poparli niezadowoleni z nominacji Mitta Romneya.

Gary Johnson jest byłym republikańskim gubernatorem stanu Nowy Meksyk. Prezentujący radykalnie liberalne poglądy zarówno na gospodarkę jak i kwestie społeczno-etyczne nie miał szans na nominację Republikanów, jednak u Libertarian czuje się jak w domu. W trakcie kampanii wyborczej wielokrotnie podkreślał swój podziw dla Rona Paula – byłego republikańskiego kongresmena, który przegrał wyścig o nominację z Romneyem. A walczył do końca i cieszył się sporym poparciem partyjnej bazy.

Nie wiem, czy Paul miałby szanse z Obamą. Niektóre sondaże przeprowadzane w trakcie republikańskich prawyborów wskazują, że tak. Część komentatorów twierdzą, iż Paul jako konserwatywny libertarianin o zdecydowanych i w wielu kwestiach (np. polityka zagraniczna) sprzecznych z republikańskim mainstreamem poglądach nie mógłby powalczyć o prezydenturę. Pojawiały się porównania z Barrym Goldwaterem – kandydatem Republikanów o bardzo zdecydowanych poglądach, który w 1964 roku poniósł sromotną porażkę z demokratą Lyndonem B. Johnsonem. Moim zdaniem porównanie to nie jest do końca trafne – Johnson był bowiem wiceprezydentem u boku Johna F. Kennedy’ego, który zginął zaledwie rok przed wyborami: część wyborców głosowała więc na Johnsona niejako „w zastępstwie” za Kennedy’ego. Ponadto, co nie jest bez znaczenia, sztab Johnsona stworzył pierwszy z prawdziwego zdarzenia klip wyborczy, który straszył Amerykanów wojną atomową (Goldwater był zdeklarowanym i nieprzejednanym antykomunistą).

Lyndon Johnson - Daisy
10usc311

A przecież oprócz Rona Paula byli wcześniej także inni kandydaci. Może więc słynący z konserwatywnych poglądów Rick Santorum mógłby zagrozić Obamie? Albo bardzo popularny były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich? To może ciesząca się poparciem ruchu Tea Party Michelle Bachmann zostałaby pierwszą w historii USA prezydentem-kobietą? Tego już się nie dowiemy.

Wiemy natomiast, że Republikanie zdecydowali się na Mitta Romneya. Zdecydowały jego pieniądze i miałkość: bogactwo oraz brak zdecydowania w głoszeniu poglądów i częste ich zmienianie miało zapewnić mu elekcję. Miał być kandydatem, którego poprzeć mogliby wszyscy Amerykanie. Tymczasem wybrali oni na kolejną kadencję kandydata, który podczas demokratycznych prawyborów w 2008 roku uchodził za radykała. Chichot historii.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Stefan Sękowski