Proces sumowania głosów z poszczególnych okręgów będzie kluczowy dla oceny przebiegu wyborów parlamentarnych na Ukrainie - ocenił we wtorek w Warszawie szef misji obserwacyjnej Parlamentu Europejskiego Paweł Kowal.
"Kluczowe dla oceny tego procesu wyborczego będzie to, co się dzieje z liczeniem głosów" - powiedział Kowal na konferencji prasowej w Warszawie. Jak dodał, wiadomo z doświadczenia, że "na Ukrainie to jest jeden z największych problemów".
Zwrócił uwagę, że proces sumowania głosów na poziomie komisji obwodowych nadal trwa. "Czekamy na te wyniki. Bardzo mnie niepokoi, że w kilku przypadkach ciągle tych wyników nie ma. Myślę, że warto tę sprawę podnosić bardzo na poważnie" - powiedział.
Jak wyjaśnił, chodzi o obwody o numerach: 223, 214, 215, 216, 217 oraz 197, 95 i 94. "Mamy więc do czynienia z kilkoma jeszcze istotnymi miejscami w centralnej Ukrainie, gdzie proces sumowania głosów nie doszedł do końca" - dodał Kowal.
Wyraził przekonanie, że "całościowa ocena wyborów będzie w obecnej sytuacji zależała właśnie od procesu podliczania głosów, a także od wiarygodnego podejścia do skarg wyborczych przez władze".
Kowal przypomniał, że w poniedziałek Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie opublikowała raport na temat wyborów parlamentarnych na Ukrainie. Podkreślił, że ze strony władz Ukrainy konieczna jest "poważna odpowiedź" na ten raport.
"Nie jest wystarczająca deklaracja, że będzie zmienione prawo, że zostaną uwzględnione uwagi OBWE. Konieczna jest także poważna odpowiedź na ten raport. Konieczne jest wyjaśnienie problemów z sumowaniem głosów, a także włączenie sądów w proces rozpatrywania skarg wyborczych, które się pojawiły" - powiedział.
Odnosząc się do innych aspektów procesu wyborczego Kowal powiedział, że choć prawo wyborcze początkowo zostało ocenione dosyć neutralnie, to jednak jego implementacja "musi zostać oceniona bardzo krytycznie szczególnie, jeśli chodzi o okręgi większościowe".
Zwrócił uwagę m.in. na zjawisko "pandemii wyborczej" polegające - jak mówił - "na nadmiernym korzystaniu ze zwolnień lekarskich wypisywanych często tę samą ręką, a pozwalających na głosowanie poza punktami przeznaczonymi do głosowania, na przykład w domu".
"Takich sytuacji było sporo. Pojawiają się doniesienia, że w niektórych miejscach około 5-6 proc., a nawet więcej głosów oddawanych było w ten sposób" - powiedział Kowal.
Jeśli chodzi o przebieg kampanii wyborczej - mówił europoseł - to głównymi problemami był brak równego dostępu do mediów, "presja administracyjna, w kilku przypadkach bardzo duża", a także zjawisko kupowania głosów. "Trudno powiedzieć, jaka jest skala kupowania głosów, ale na pewno to zjawisko występuje" - dodał.
Misja obserwacyjna OBWE oceniła w poniedziałek, że podczas niedzielnych wyborów parlamentarnych na Ukrainie nie zostały zapewnione równe szanse, przede wszystkim z powodu nadużywania administracji państwowej, a także braku przejrzystości kampanii wyborczej i finansowania partii oraz braku zrównoważonej informacji w mediach.
Organizacja dodała, że "pewne aspekty okresu przedwyborczego stanowiły krok wstecz w porównaniu z poprzednimi wyborami". Wybory prezydenckie w 2010 roku, wygrane przez obecnego szefa państwa Wiktora Janukowycza, państwa zachodnie uznały za uczciwe.
Z danych przekazanych we wtorek przez Centralną Komisję Wyborczą po przeliczeniu 87 proc. głosów oddanych w wyborach parlamentarnych na Ukrainie, wynika że Partia Regionów Janukowycza otrzymała 31,82 proc. głosów, opozycyjna Batkiwszczina (Ojczyzna) byłej premier Julii Tymoszenko uzyskała 24,22 proc., Komunistyczną Partię Ukrainy (KPU) poparło 13,88 proc., Partię UDAR (Cios) boksera Witalija Kliczki 13,47 proc., a nacjonalistyczną partię Swoboda 9,61 proc.