W Krakowie skończyły się dwie duże imprezy z książką w roli głównej. Tylko wokół jakiej książki gromadzili się czytelnicy?
29.10.2012 20:34 GOSC.PL
Krakowskie Targi Książki uznano w mediach za sukces. Odwiedziły je tysiące kupujących. Był tłok, więc wydawcy mogli się cieszyć, że biznes się kręci. Że na nienowoczesnym produkcie jakim jest książka nadal można zarobić. Jednak przypatrując się długości kolejek do pisarzy możnaby wywnioskować, że największą gwiazdą był… Nergal. Aż strach pomyśleć kto będzie nią za rok…
Podczas jednej z radiowych relacji z handlowania książkami kilka osób zapytanych dlaczego czekają na autograf Doroty Masłowskiej szczerze stwierdziło, że robi to z ciekawości, bo tyle o pisarce mówi się w mediach. - Warto mieć jej książkę z autografem, bo modna – nie kryli powodów zainteresowania. Szczera i przerażająca odpowiedź. To media podpowiadają co jest ważne nawet tym, wydawałoby się - czytającym. A przecież możnaby przypuszczać, że do czytania zabierają się myślący, skłonni do refleksji, posiadający własne gusta. W żadnym wypadku nie podpowiedziane przez kogoś, kto ma znaną buzię i jego jedynym atutem jest wyłącznie jej posiadanie. A reklamuje książki i inne kulturalne gadżety, bo mu za to płacą. Tylko samą mniej lub bardziej celebrycką buzią się nie myśli. Potrzebne jest jeszcze zaplecze wspomagające dwóch półkul mózgowych. Ale kto kontroluje pod tym kątem pokazujących się często w telewizji?
Sami pisarze też są sobie winni. Pisząc książki wiedzą czego chcą. Ale kiedy spotykają się z czytelnikami rozmydlają swoje wypowiedzi, chcąc być politycznie poprawni. Zapominają, że ich czytelnikowi to wcale nie musi ułatwiać życia. Noblista Orhn Pamuk – prawdziwy bohater Festiwalu Conrada, który zgromadził na swoim spotkaniu ponad tysiąc osób, też w pewnym momencie potwierdził to moje smutne spostrzeżenie. Na pytanie jednego z zebranych jaki ma stosunek do Boga i wiary odpowiedział „Wolę literaturę!”. Dowcipnie, bo takie mniej więcej było hasło tegorocznego Festiwalu. Audytorium grzecznie się zaśmiało, a mnie było żal. Nie dlatego, że jestem z pisma katolickiego i na każdym kroku chciałabym szukać wartości. Ale dlatego, że bez tych wartości w książkach i ustach pisarzy świat nam się wali. I tyle.
Barbara Gruszka-Zych