Gdyby tak w naszym świecie było więcej zapaleńców. W każdej dziedzinie życia. Jak Polska długa i szeroka.
Wyremontowaliśmy organy. O czymże tu pisać? Ale te organy ktoś naprawiał, ktoś stroił, ktoś finansował, ktoś grał, ktoś nadzorował. Zostawmy więc organy, a popatrzmy na ludzi. Gdyby nie było w parafii organisty zapaleńca, nie byłoby całej inwestycji. Kocha muzykę i kocha „swoje” organy. W poprzednich latach całymi tygodniami siedział w nich i naprawiał elementy elektryczne (bo taki jego fach). Z chórzystami „ukolędowali” sporo pieniędzy, a ja te pieniądze „wpuszczałem” w różne inne inwestycje. Doczekały się wreszcie swojego przeznaczenia. Po rozeznaniu rynku usług organmistrzowskich znaleźliśmy wykonawcę. Po kilku miesiącach współpracy mogę go określić mianem zapaleńca. Jasne, nie może być wolontariuszem, bo rodzinę (liczną) utrzymać trzeba, pracownikom pensję wypłacić też. Ale zapaleńca w nim widać. Pracownicy też na takie miano zasługują. Najbardziej widać to było po stroicielu. Grymasiłem czasem, on mówił, że już więcej z tego czy innego głosu zrobić się nie da. Za jakiś czas słyszę, że jednak wrócił do tego głosu, udało się więcej. Nad wszystkim czuwał diecezjalny szef od organów. Ksiądz, też zapaleniec. Cieszy się, że już ponad setkę instrumentów pomógł do pełni blasku doprowadzić, a z tego część wręcz od ruiny uratować. Wreszcie koncert – może nie koncert, ale uroczysta Msza dziękczynna w koncertowej oprawie. Organistka, dziewczątko nieomal, ale absolwentka akademii muzycznej. I jej siostra, która pomagała przy rejestrach. Tak przy kontuarze zachowują się tylko zapaleńcy. Warto było organom zafundować pełną rewitalizację. Odwdzięczają się teraz pełnym i bogatym brzmieniem. Czyż jednak nie było warto poznać tych wymienionych (i niewymienionych z braku miejsca) zapaleńców? Uroczystość się skończyła, goście się rozjechali, wieczorem w półmroku kościoła siadłem przy organach, wydobywając z nich melodię, by uciszyć myśli i serce... Wtedy taka myśl przyszła mi do głowy: gdyby tak w naszym świecie było więcej zapaleńców. W każdej dziedzinie życia. Jak Polska długa i szeroka. W kościelnych strukturach też bardzo potrzebni. Owszem, zapaleńców jest wielu. Ot, choćby przedsiębiorca, który od lat trudzi się przywracaniem do świetności zabytkowych budowli w rozległej okolicy. Albo zapaleńcy z naszego hospicjum. Albo zapaleńcy objazdowego teatru, który dociera na głuchą prowincję. Albo zapaleńcy organizujący wiejską świetlicę i półkolonie dla dzieci. Albo zapaleńcy tworzący ciekawy portal internetowy. Zapaleńcy pilnie poszukiwani! Byle im inni nie przeszkadzali
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak