Na tamtą chwilę zrobiliśmy w tych okolicznościach tyle, ile było możliwe - w ten sposób marszałek Sejmu Ewa Kopacz (PO) odpowiadała dziennikarzom na pytania dotyczące zamienienia ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Kopacz po katastrofie była z rodzinami w Moskwie.
Kopacz pytana przez dziennikarzy na briefingu w Sejmie, czy potwierdza swoje słowa z jednego z wywiadów prasowych, że była przy zamykaniu wszystkich trumien ofiar katastrofy smoleńskiej, powiedziała, że nie była przy identyfikacji Anny Walentynowicz, a identyfikacji ciała dokonywała rodzina.
"Nie byłam przy identyfikacji, ani nie towarzyszyłam, ani nie identyfikowałam Anny Walentynowicz" - powiedziała. Marszałek podkreśliła, że jej rolą w Moskwie, jako ministra zdrowia tuż po katastrofie było zajmowanie się rodzinami, gdy spotkały się "z czymś, co było najbardziej traumatyczne, czyli z rozpoznaniem swoich bliskich".
Dopytywana, czy była przy zamykaniu każdej trumny z ciałami ofiar katastrofy smoleńskiej, Kopacz powiedziała: "Nie przy każdej trumnie. Byłam w tym dniu, kiedy były lakowane pierwszego dnia. To był poniedziałek, kiedy były lakowane trumny, ta część ciał, które jechały do Polski".
Jak zapewniła, na tamtą chwilę zrobiono w tych okolicznościach tyle, ile było możliwe. "Pojechałam tam naprawdę ze szczerymi intencjami, włożyłam w to całą energię i każdy, kto tam był - i tego zabrać nikomu nie można - robił to, co do niego należało, wkładając w to energię i wysiłek fizyczny" - mówiła dziennikarzom marszałek.
Jak podkreśliła, z perspektywy 2,5 roku można zawsze pytać o to, czy można było zrobić więcej, czy mniej. "Na tamtą chwilę zrobiliśmy w tych okolicznościach tyle, ile było możliwe" - zaznaczyła. "Zajmowaliśmy się rodzinami tak, jak nakazywało nam nasze sumienie" - dodała.
Pytana, czy przekazywała w Rosji rodzinom ofiar informację o zakazie otwierania trumien, Kopacz powiedziała: "Wręcz przeciwnie, jedyną rzeczą, o której informowałam to taka, żeby się nie spieszyli, stąd m.in. 21 ciał, które przyjechały po rozpoznaniu genetycznym, a nie po rozpoznaniu przez osoby, które tam były".
"Z tego co wiem, sprawa (otwarcia) trumien - wiadomą rzeczą, że musi być wniosek do prokuratury. Z tego co wiem, tylko jeden wniosek o otwarcie trumny wpłynął i dotyczył prezydenta Kaczyńskiego. Nie wpłynął żaden inny wniosek od rodziny o otwieranie trumien po przyjeździe do Polski" - powiedziała Kopacz.
Dopytywana, czy zaprzecza, że była przy identyfikacji ciał, jak mówiła w jednym z wywiadów po katastrofie smoleńskiej, Kopacz powiedziała: "Niczemu nie zaprzeczam. Powiedziałam, że nie było wniosku o otwieranie trumien, ja nie byłam przy identyfikacji pani Anny Walentynowicz, identyfikacji dokonywała rodzina".
Marszałek pytana, co robili w Smoleńsku polscy lekarze, podkreśliła, że uczestniczyli w przygotowaniu zwłok do okazania do identyfikacji. "Ja tę sprawę wyjaśniałam, rozmawiałam również na spotkaniach, które miały miejsce w kancelarii premiera, wtedy kiedy było spotkanie z rodzinami. Mówiłam owszem, moja zbitka słowna, niezręczność, która padła w wywiadzie z panią Moniką Olejnik, którą ja potem kilkakrotnie wyjaśniałam, łącznie z tym, że wyjaśniałam to rodzinom - polscy lekarze, i powtórzę to ostatni raz, uczestniczyli w przygotowaniu zwłok do identyfikacji. To jest zupełnie coś innego niż sekcja" - zaznaczyła.
Dopytywana skąd wziął się zakaz otwierania trumien, marszałek Sejmu powiedziała: "Jezus, Maria, tam zamykano trumny, a nie otwierano, mówimy o otwieraniu trumien w Polsce, był jeden jedyny wniosek ze strony rodzin i wiem, że dotyczył tylko prezydenta".
Na uwagę dziennikarzy, że rodzina Krzysztofa Putry mówiła, że to od niej usłyszała informację o zakazie otwierania trumien, Kopacz powiedziała: "Powiem szczerze, że jestem w stanie skonfrontować każdą taką wypowiedź, nie jestem w stanie dzisiaj przekazać każdej informacji, którą tam mówiłam, w tej szczególnej sytuacji, która tam była".
Pytana, czy przeprosi rodziny, które zostały wprowadzone w błąd, Kopacz powiedziała: "Nie mam problemu ze słowem przepraszam, to państwo po moich słowach, które powiedziałam, że tam starałam się wszystko, tak jak potrafię najlepiej, z całym sercem i całym wysiłkiem fizycznym, jaki potrafiłam z siebie wykrzesać; jeśli to wymaga przeprosin, to pozostawiam to do państwa (oceny)".
Kopacz podkreśliła też, że pojechała do Rosji opiekować się rodzinami, a nie po to, żeby prowadzić śledztwo. "Miałam zadbać o to, żeby rodziny jak najłatwiej tę sytuację zniosły i robiłam to najlepiej jak potrafiłam" - zaznaczyła.
Marszałek Sejmu nie odpowiedziała na wszystkie pytania dziennikarzy. Powiedziała, że zrobi to w czwartek po informacji ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina w Sejmie ws. działań podjętych przez resort sprawiedliwości po katastrofie smoleńskiej.
Klub PiS złożył wniosek, by na najbliższym posiedzeniu Sejmu minister sprawiedliwości Jarosław Gowin przedstawił informację o zachowaniu prokuratury i rządu po katastrofie smoleńskiej. Ma to związek z informacją Naczelnej Prokuratury Wojskowej, że ciało Anny Walentynowicz zostało zamienione z ciałem innej ofiary katastrofy. (PAP)