Warszawiacy z niepokojem odkręcają kurki z wodą i patrzą, czy jeszcze leci. Cieszą się odkrywcy skarbów, bo niski stan rzeki odsłania zatopione perełki.
Wpierwszym tygodniu września stan wody w Wiśle przepływającej przez Warszawę był rekordowo niski. Tak mało wody jeszcze w niej nie było. Podawane 8 września przez hydrologów 60 cm w Porcie Praskim (średni poziom to 230 cm) sprawia wrażenie, że rzekę można wręcz przejść suchą stopą. Nic bardziej mylnego: Wisła jest niebezpieczna – ma mielizny, nagłe zapadliska i wiry, które przy rekordowo niskim stanie wód są jeszcze silniejsze. „Utrzymujący się od jesieni zeszłego roku niedobór opadów wpływa na systematyczne obniżanie się poziomu wody w rzekach całego kraju. Dotyczy to szczególnie dorzecza Wisły w południowej i centralnej części kraju” – wyjaśnia Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Suszę na Wiśle widać gołym okiem: odsłonięte połacie dna, brzegi coraz bliżej siebie, barki osiadłe na kamieniach... Nic dziwnego, skoro przy średnich stanach co sekundę w stolicy przepływa przez nią 568 metrów sześciennych wody, a teraz trzy razy mniej. Warszawskie wodociągi uspokajają jednak, że wody w kranach nie zabraknie. Jest ona pobierana z poziomu 5–6 metrów pod dnem rzeki oraz dodatkowo z Zalewu Zegrzyńskiego, zasilanego przez Bug i Narew. Nie ma też niebezpieczeństwa, że zanieczyszczenia, które przy niskim poziomie wód są większe, popsują nam wodę w kranach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk