Muzyka dawna. Na pewno nie trafi do wszystkich słuchaczy. Nie wszyscy potrafią też ją zagrać. Jest dla tych, którzy dziś szukają inspiracji w przeszłości.
Międzynarodowa Letnia Szkoła Muzyki Dawnej w Lidzbarku Warmińskim to warsztaty muzyczne przygotowujące uczestników do koncertowego wykonania rozmaitych form muzyki instrumentalnej oraz wokalno-instrumentalnej (głównie XVII-, XVIII- i XIX-wiecznej). Skierowane są głównie do studentów akademii i uniwesytetów muzycznych, uczniów szkół muzycznych oraz profesjonalnych muzyków chcących poszerzyć swoją wiedzę i nabyć nowych umiejętności w zakresie wykonywania muzyki odleglejszych epok. Uczestnicy przez tydzień korzystają z codziennych zajęć indywidualnych z wysokiej klasy specjalistami w swoich dziedzinach, biorą udział w licznych wykładach i dyskusjach poruszających istotne zagadnienia związane z tzw. historyczną praktyką wykonawczą oraz prezentują swoje umiejętności podczas wieczornych koncertów. Od razu światowo Pierwsza edycja lidzbarskich warsztatów odbyła się w 2005 roku. Idea zrodziła się z miłości do żony. Marek Niewiedział, dyrektor generalny MLSMD, pochodzi z Poznania, ale jego żona Anna Mikołajczyk urodziła się w Lidzbarku Warmińskim i pokazała mu piękno Warmii. – Wydawało nam się, że Lidzbark to idealne miejsce, żeby zrobić jakieś interesujące wydarzenie muzyczne, koncert lub jakiś drobny festiwal. Wtedy przyszedł nam do głowy pomysł na warsztaty muzyczne związane z wykonawstwem muzyki dawnej – opowiada artysta specjalizujący się w grze na oboju barokowym. Sam nurt muzyki dawnej od kilkudziesięciu lat jest bardzo popularny w Europie, a od dobrych 20 lat dynamicznie rozwija się również w Polsce. Lidzbarskie warsztaty były wówczas jedyną taką propozycją w kraju, więc szybko pojawiło się duże zainteresowanie ze strony uczniów, studentów i profesjonalnych muzyków. Na początku co prawda słyszało się głosy, że „międzynarodowa” to trochę za wysokie progi, ale od samego początku pojawili się uczestnicy z zagranicy, z biegiem lat i wśród wykładowców zrobiło się międzynarodowo. W tym roku są wykładowcy z Czech, Niemiec i Hiszpanii, a wśród uczestników są osoby m.in. z USA. Przyjeżdżają nie tylko studenci, ale również zawodowi muzycy. Mogą się jeszcze wiele nauczyć i czerpać inspirację, grono wykładowców jest dobrze dobrane. – Bycie muzykiem to nieustanne poszukiwanie i samokształcenie – podkreślają uczestnicy warsztatów.
Wiele w krótkim czasie
Charakterystyczne dla Międzynarodowej Letniej Szkoły Muzyki Dawnej jest połączenie warsztatów i festiwalu. Od początku odbywały się na zamku codziennie koncerty, zarówno uczestników, jak i wykładowców. Spotkały się one z gorącym przyjęciem lokalnej publiczności. – Dla wszystkich było to dużym zaskoczeniem, dla mnie również, chociaż zawsze wierzyłem w to, że małe miasto też ma swoje potrzeby kulturalne, a ludzie niesprawiedliwie są odcięci od muzyki klasycznej, od dostępu do tzw. kultury wysokiej. A to odcięcie wcale przecież nie oznacza, że oni tego nie chcą, ale raczej, że nie mają dostępu, nie wiedzą nawet, że to im się podoba. Po prostu nie mieli wcześniej okazji takiej muzyki usłyszeć – tłumaczy Marek Niewiedział. – Okazało się, że już od pierwszego koncertu mieliśmy pełną salę. Najpierw graliśmy w kaplicy, ale bardzo szybko musieliśmy się przenieść do większego pomieszczenia. To kolejne potwierdzenie tego, że cała idea była słuszna – mówi dyrektor generalny warsztatów. Koncerty na początku budziły wątpliwości uczestników – mają występować już po 2, 3 dniach pracy? Okazało się jednak, że koncerty uczestników są strzałem w dziesiatkę. Studenci uczelni, a nawet zawodowcy nie mają zbyt często okazji, żeby publicznie występować, a praktyka jest istotna dla ich karier – trzeba umieć szybko się przygotować, zorganizować, porządnie, ale jednak szybko pracować nad utworem i przede wszystkim konfrontować rzeczywistość z publicznością. Wieczorne koncerty to jednak tylko zwieńczenie całodziennej pracy. Uczestnicy przyznają, że niesamowite jest to, jak dużo można osiągnąć przez te kilka dni. Bardzo często dotyczy to choćby kwestii technicznych. Oczywiście, nad takimi rzeczami pracuje się tygodniami, miesiącami, a czasem nawet latami, ale najpierw muzycy muszą się dowiedzieć, że taki problem w ogóle mają. W miłej, wakacyjnej atmo- sferze łatwiej jest niekiedy przyjąć do wiadomości, że w ogóle ma się problem. Są też inne drobne kwestie, które przeszkadzają muzykowi się rozwinąć, a wskazanie 2 czy 3 takich przeszkód otwiera artyście całą gamę nowych możliwości.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
tekst Łukasz Czechyra lukasz.czechyra@gosc.pl