– Lubię uczyć religii i grać w piłkę nożną. Bez jednego i drugiego nie mogę żyć – przyznaje Lech Kopyść z Przytocznej.
Zpiłką, jak to z piłką, zaczęło się na podwórku. Wtedy nie było jeszcze orlików, ale to żaden problem. Pierwszą bramką był trzepak – wspomina z uśmiechem Lech Kopyść, który pochodzi z Gorzowa Wlkp. – Gdy koledzy zaczęli chodzić do Klubu Sportowego Stilon, to ja też. Na pierwszym treningu trener stwierdził, że będą ze mnie ludzie, i zostałem. W Stilonie grałem od trampkarzy przez wszystkie szczeble aż do seniorów. Byłem też reprezentantem kadry wojewódzkiej i grałem przeciwko takim później utytułowanym zawodnikom jak Andrzej Buncol czy Roman Wójcicki – dodaje. Król strzelców na KUL-u Po maturze przyszedł czas na teologię. – Od dziecka w parze szły u mnie gra w piłkę i bycie ministrantem. I zawsze mnie ciągnęło na teologię – wyjaśnia Lech Kopyść. – Najpierw wstąpiłem do seminarium, gdzie oczywiście grałem w piłkę nożną, nawet w miejscowym Meteorze Jordanowo. Po dwóch latach uznałem, że to nie moja droga – dodaje. Z Paradyża gorzowianin przeniósł się na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Tam grał w trzeciej lidze Budowlanych Lublin oraz reprezentował uczelnię w ogólnopolskich rozgrywkach uniwersyteckich. – Zawsze byliśmy ostatni, ale na piątym roku znalazła się silniejsza drużyna i zajęliśmy piąte miejsce – opowiada Lech Kopyść. – Pamiętam do dziś duży transparent powieszony nad głównym wejściem na uczelnię: „Zajęliśmy 5. miejsce, a student 5. roku teologii Lech Kopyść został królem strzelców”. Trenował Dudkę Świeżo upieczony magister teologii wrócił do Gorzowa Wlkp. – Studia teologiczne rozszerzyły moje horyzonty, ale nadal widziałem się w piłce i sporcie – mówi Lech Kopyść. Uczył więc religii w rodzinnym mieście i grał w futbol, najpierw w Kostrzynie nad Odrą, a potem w Wojcieszycach, w końcu trafił do GKS Zjednoczeni Przytoczna.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
kk