Wspomnienia. Kiedy wyprawiali się za Wielką Wodę, żegnała ich cała wioska, ludzie modlili się. Powód? Podróż obfitowała w wiele przygód. – Sztorm trwał całą noc i następny dzień – wspomina góral z Miętustwa.
Zwykle rejs „Batorym”, który wypływał z gdyńskiego portu, trwał 11 dni. Andrzej Knapczyk z Miętustwa pamięta kilka szczegółów podróży do „Hameryki”, jak mawiają na Podhalu. – Samo wyprawianie się na statek zajmowało sporo czasu. Żegnano nas, jakbyśmy mieli już nie wrócić. Ksiądz odprawiał Mszę w kościele. Chodziliśmy od domu do domu – wspomina góral. Jeszcze przed wyjazdem zasięgnął informacji u Józka Miętusa z Czarnego Dunajca, jak przetrwać podróż. – Powiedział mi, żebym nie jadł wszystkiego, co dają, bo zaczną się problemy z brzuchem – śmieje się pan Andrzej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jan Głąbiński